beauti_46

 
Katılım: 13.07.2006
Nie liczę godzin ni lat to życie mija NIE JA
Sonraki seviye: 
Points needed: 19
Son oyun
Domino

Domino

Domino
4 saat önce

Zamiast kawy...

.... proponuję posłuchać nieco głośniej takiej oto:

No po prostu mnie dzisiaj roznosi. Na dobre samopoczucie (ja kawy nie pijam) mam jeszcze inny sposób (chodzi oczywiście o zakupy!!! :D ) hihihi fajne ma buciki na następnym clipie i energetyzujemy się dalej

Możemy dać upust nadmiarowi energii i powirować trochę po pokoju, tak po swojemu like U'd be FREE.

Jeszcze jest karnawał więc niech imperza trwa, DJe niech wysadzają głośniki i bawcie sie do słonecznego swiatła:

Pozdrawiam ;)

 


Idę o zakład, że...

nie znacie tej wokalistki. KIM APPLEBY. Trafiłam na nią przypadkowo (znaczy się teraz). Kiedyś w latach 90-tych bardzo podobały mi się jej piosenki a i ona sama jest piękną kobietą i miło było popatrzeć na teledyski z nią w roli głównej. Wiedziałam co nieco o tragedii jej siostry ale dzisiaj sobie poczytałam więcej. I zachwyciłam się jej historią.

Otóż początkowo występowała w duecie z siostrą jako "Mel & Kim". Trochę kojarzę te kawałki:

https://www.youtube.com/watch?v=OLpRrt5Zgcg

https://www.youtube.com/watch?v=6Ll73OafWYE

Karierę duetu przerwała choroba (nowotwór) Mel. Kim przez 2 i pół roku opiekowała się siostrą i w tym czasie nie nagrała żadnej piosenki. Dopiero w 1990 (i ja pamiętam ją właśnie z tego okresu) Kim powróciła do śpiewania. Ciekawostką jest, że Kim mając 17 lat została matką i powiedziała wówczas that she 'grew up overnight' and that she 'changed and became a better person because of it'. Jednym słowem w czasie jednej nocy stała się dojrzałą kobietą i to wydarzenie zmieniło ją i uczyniło lepszą. Myślę, że dała temu wyraz w piosence "Mama"

https://www.youtube.com/watch?v=lz5_93I_N58

I na koniec moja ulubiona, z optymistycznym przesłaniem "Don't worry"

https://www.youtube.com/watch?v=zjMtwsqZFE0


Wolność...

co to właściwie takiego. Każdy z nas jej pragnie, czy naprawdę? Czytałam dzisiaj blog na podobny temat no i się uruchomiłam :D

Pięknie napisał, tak jak zresztą o wielu aspektach naszgo bycia tu i teraz Khalil Gibran, który podjął próbę zaprezentowania czegoś niemozliwego wg mnie do zaprezentowania - prawdy o życiu, o człowieku i jego działaniach, uczuciach, zachowaniu. To jest tak szalenie subiektywne, że chyba, oprócz aksjomatów matematycznych niemożliwe to przedstawienia.

Wracając do tytułowego zagadnienia, wg przywołanego autora:

"Wtedy naprawdę wolny jesteś, gdy dni twoje bez trosk upływają, a noce bez pragnień mijają i zgryzoty. Niechaj opaszą one raczej twoje życie, byś ponad nie mógł się wznieść, nagi i od więzów wolny. A jak ponad dni swoje i noce się wzniesiesz, dopóki łańcuchów nie zerwiesz, które o świtaniu rozumienia twego wokół południowej godziny życia spłatłeś? Prawdziwie, to, co wolnością nazywacie, najsilniejszym jest z owych łańcuchów, chociaż w słońcu błyszczy i oczy wasze oślepia i mami. (...) Zaprawdę, wszystko w twej istocie w półuścisku się porusza; pożądane i lęk budzące, odrażające i umiłowane, a także to, za czym gonisz i to, czego byś uniknąć pragnął."

https://www.youtube.com/watch?v=un_eFHsRvQY

Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli ;)


Huraaaa

Polacy wygrali z Sebami. Szkoda, że z Dunami im się nie udało a tak niewiele brakowało :D :D :D


Dowcip żydowski c.d.

"Mojsze, ty słyszałeś? Ruskie polecieli na księżyc! - Co ty powiesz! Wszyscy?"

"Na szkoleniu partyjnym w Budapeszcie przewodniczący namawia do zadawania pytań w dyskusji. Wreszcie odzywa się towarzysz Szalman: - Ja mam trzy pytania. Po pierwsze: gdzie podziewa się nasze zboże? Drugie: gdzie podziewa się nasza wołowina? I trzecie: gdzie podziewa się nasza kukurydza? Przewodniczący notuje. Na następnym zebraniu szkoleniowym zgłasza się do dyskusji towarzysz Joszel: - Ja mam tylko jedno pytanie. - Gdzie podział się towarzysz Szalman?"

"W latach 50-tych Mojsze Szafir zjawia się u ostatniego rabina, jaki pozostał w Warszawie. - Rebe, coś mi się zdaje, że bezpieka mi depcze po piętach. Jakie kroki mam podjąć? - Duże kroki, Mojsze! Jak największe!"

"Szwarckopf opisuje w Warszawie swoje wrażenia ze służbowej podróży do Stanów Zjednoczonych. 'Kogo tylko spotkałem, wszyscy mnie od razu pytali: jak tam się żyje w Polsce? Więc mówiłem: rocznicę Wielkie Rewolucji Październikowej obchodzi się w listopadzie. I tak jest ze wszystkim'"

"Agent przez dwie godziny namawia Kobrynera, żeby ubezpieczył swój sklep od pożaru i kradzieży. Kobryner zdecydował się i bierze pióro do ręki. Jeszcze raz czyta uważnie tekst umowy. 'Towarzystwo nie pokrywa szkód wynikłych w przypadku zaprószenia ognia przez właściciela'. Odkłada pióro: - Od samego początku podejrzewałem, że w tym interesie kryje się jakieś oszustwo"

"Agent ubezpieczeniowy Bencjon Szmak nie może zrozumieć, dlaczego Dawid Fiszman się przechrzcił. Przyjaciel doradza mu, aby udał się na rozmowę do tego samego księdza. Upłynęły bite dwie godziny. Fiszman czeka, kiedy Szmak stamtąd wyjdzie. Wreszcie pojawia się cały ociekający potem. - I co? Też się ochrzciłeś? - Nie. Ale go ubezpieczyłem"

"Dziedzic wzywa do siebie handlarza Nuchima. -Potrzebne mi są dwa charty. - Proszę bardzo. Akurat mam na składzie. A ile pan dziedzic jest gotów zapłacić? - No... sto rubli za sztukę. - To ja bym na nich stracił. Sam więcej zapłaciłem. Mogę oddać po sto sześćdziesiąt. - A są dobrej jakości? - Najlepszej. - Zgoda. Nuchim udaje się do swego przyjaciela. - Pinkus, ty przypadkiem nie wiesz, co to jest charty?"

"Cwancygier i Rozenfeld wychodzą z teatru. Jeden daje szatniarce 10 groszy, a drugi 20 złotych. -Ty zwariowałeś? - Sza! Popatrz, jakie ona dała mi futro!"

"Wczoraj był jubileusz mojego szefa. To wszyscy mu się podlizywali. A ja napisałem do niego list, że mam go w pogardzie i wszyscy inni też, że jest kutwa i wyzyskiwacz, oszust i bilardzista, i jak od dwudziestu lat u niego pracuję, tak ani razu jeszcze nie widziałem, żeby się zachował jak człowiek. -Ależ na litość Boską! Przecież jak on dostanie taki list, to zaraz cię wyrzuci na zbity pysk! -A dlaczego ma dostać? Przecież go nie wysłałem"

„-Lejzer, gdzie ty pracujesz? –Nigdzie. –I co robisz? –Nic. –Czy to jest dobre zajęcie? –Pierwszorzędne. Tylko za duża konkurencja”

„Przed wojną Tarnów słynął jako miasto krawców. Jeden z nich wywiesił na drzwiach swojego zakładu tablicę: ‘Tu szyje najlepszy krawiec w Polsce’. Drugi na tej samej ulicy: ‘Tu szyje najlepszy krawiec w Europie’. Trzeci: ‘Tu szyje najlepszy krawiec na tej ulicy’”

„Grynfeld pożyczył od Rojtmana 50 złotych. Spotyka go znów po dziesięciu dniach. –Rojtman, jestem ci winien 50 złotych? –Owszem. –Pożycz mi jeszcze 50, to razem będzie sto złotych. –Proszę bardzo. W dziesięć dni później: -Rojtman, jestem ci winien 100 złotych, prawda? Nie mógłbyś mi ewentualnie pożyczyć jeszcze stu? To razem byłoby dwieście. –Jeżeli to konieczne, proszę. W dwa tygodnie później znowu się spotykają. –Rojtman, czy nie jestem ci winien 200 złotych? –Bynajmniej”

„-Wyobraź sobie, że Urząd Skarbowy się likwiduje. –Skąd ci to przyszło do głowy? –Dostałem od nich wezwanie, na którym jest wyraźnie napisane: Ostatnie Upomnienie

„Renomowany kupiec winny leży na łożu śmierci. Kiedy zbliża się już ostatnia chwila, mówi szeptem do otaczających go synów: -Pochylcie się do mnie. Na koniec udzielę wam bezcennej rady. Wino można robić także z winogron”

„Umierający Jojne Częstochowski mówi ledwie dosłyszalnym głosem: -Ryfke, moja żono, czy jesteś tu? –Jestem, skarbie. – A ty, Jakubie, mój synu? –Jestem, ojcze. –A ty, Chaje, moja córko? –Jestem, tatuńciu. –A ty, Dwojre, moja młodsza córuchno? –Też jestm, ojczulku. Konający podrywa się ostatkiem sił i krzyczy: -To ja się pytam, kto pilnuje sklepu?”

„-Co te spodnie kosztują? –W naszym sklepie mamy stałe ceny. Dlatego ja panu nie powiem dwadzieścia, nie powiem osiemnaście, nie powiem szesnaście rubli. Ale nie mogę zejść poniżej piętnastu. –A ja panu nie powiem cztery, nie powiem sześć, nie powiem nawet siedem rubli. Dam osiem i ani kopiejki więcej. –Chaim, zapakuj panu te spodnie”

„Agent ubezpieczeniowy: -Ta polisa od wypadku bardzo się panu opłaci. Na przykład jak pan złamie rękę, otrzymuje pan pięć tysięcy złotych. A jak nogę, to nawet dziesięć tysięcy złotych. A jak pan złamie kark, no! to jest pan urządzony do końca życia”

„Stary Tajtelbojm do syna: -Nie rozumiem, jak ty mogłeś splajtować? Dopiero w zeszłym roku wziąłeś 50 tysięcy guldenów posagu. Przypuśćmy, że urządzenie się kosztowało 10 tysięcy, że spłaciłeś może za 5 tysięcy długów i 5 tysięcy wydałeś na życie. To i tak powinno ci jeszcze zostać jakieś 30 tysięcy! – A interesów nie robiłem?”

„-Kup pan okazyjnie tę walizkę. To piękna walizka. –A po co mi walizka? –No przypuśćmy, że jedziesz pan w podróż, to można do niej schować ubranie. –I co? Będę siedział w pociągu nago?”

„-Mógłbyś mi coś pożyczyć? –Kiedy nie mam przy sobie ani grosza? –A w domu? –Dziękuję. Wszyscy zdrowi”

„Polski arystokrata do Żyda: -Proszę mi pożyczyć na trzy miesiące dwadzieścia tysięcy rubli. –A czym pan zagwarantuje? Arystokrata dumnie: -Słowem honoru uczciwego człowieka. –Zgoda. Proszę go przyprowadzić”

„Baron von Prachnitz: -Ależ pan radca handlowy świetnie wygląda! Jak młodzieniec. Spotkałem też niedawno pana szanowną małżonkę i dwie przeurocze córeczki. –Po co te szczegóły! Ile i na jak długo?”