moich cytatów ze zbiorku Salci Landmann. Pan Robert Stiller dokonał świetnego przekładu a było to nie łatwe zadanie gdyż układ wersji polskiej nie mógł być dokładną kopią oryginału. Choćby dlatego, że wierne tłumaczenie dowcipu oznacza położenie go i zerżnięcie. Dowcip musi być odtworzony i przetworzony tak by dowcipem pozostał. Tłumacz uniknął sztucznego i fałszywego żydłaczenia. Wkazał się natomiast ogromną znajomością kulturowego fenomenu polskiego żydostwa z jego specyfiką, smakiem i tradycją. Tak więc przed państwem ostatni odcinek dowcipów żydowskich (chyba nie jest mi przykro, że nie powielam klimatu żartów tutaj przedstawianych, takich lekko głupawych, wulgarnych i nie_śmiesznych - ale od razu zaznaczam, że nie wszystkich, nie wszystkich!!!). Miłego wieczoru życzę!!!
„Długo po wojnie spotykają się na ulicy dwaj byli hitlerowcy. – Jak ci się powodzi? – Okropnie. Dom spalił mi się z całą zawartością, przy denazyfikacji odebrano mi wszystkie stanowiska, nie mam żadnych uprawnień, głód zagląda mi w oczy. A tobie? – Znakomicie. Ukrywam w piwnicy bogatego Żyda. – Co takiego? Przecież wojna się skończyła osiemnaście lat temu! – Ale ja mu o tym nie powiedziałem”
„Po latach spotykają się niedobitkowie z holocaustu. – A co porabia Sandberg? – Mieszka we Włoszech i buduje socjalizm. – A Lippschitzer? – Ma znakomite stanowisko w Anglii. Jest w tamtejszej partii ważna figurą i buduje socjalizm. – A co robi Diamant? – Przeniósł się do Izraela – I buduje socjalizm? – Co ty, zwariowałeś? We własnym kraju?”
„Bencjon i Cypa Kranz wybrali się w Tel Awiwie do kabaretu. Kiedy striptizerka elegancko pozbywała się poszczególnych części czarnej bielizny, Bencjon omal sobie oczu nie wypatrzył. Natomiast jego małżonka uznała ten wieczór za czyste marnotrawstwo, uważając, że jej mąż we własnym domu może mieć to samo za darmo. Nazajutrz kupiła czarną jedwabną bieliznę i wieczorem rozebrawszy się, zalotnie udrapowała sobie czarny biustonosz na ukos, prawą pierś zostawiając odkrytą. – Nu, Benek co ci to przypomina? Mąż przez chwilę przygląda się jej uważnie i woła: - Mosze Dajan!”
Generał Mosze Dajan stracił na wojnie lewe oko i odtąd nosił na nim czarną przepaskę na wąskiej tasiemce.
Przez jakiś czas w Izraelu brakowało niektórych produktów spożywczych i były one racjonowane (skąd ja to znam?-przyp.mój)
„Pod ośrodkiem żywnościowym w Tel Awiwie stoi długa kolejka, czekając na wydawanie przydziałów. Wtem jeden z czekających zirytował się i odszedł ze słowami: - Mam tego wyżej uszu! Ide zastrzelić ministra gospodarki żywnościowej. Za pół godziny wraca i mówi z desperacją: - Tam jest jeszcze dłuższa kolejka”
„Rumuńska restauracja w Tel Awiwie. Gość wchodzi, wiesza płaszcz, siada przy stoliku i zamawia sztukamięs. Kelner wraca z informacją: - Niestety już nie ma. Gość zamawia sznycel. Kelner wraca: - Niestety również zabrakło. Gość zamawia jeszcze kilka potraw i za każdym razem słyszy od kelnera odpowiedź: - Niestety już nie ma. W końcu się rozzłościł i woła: - Proszę mi podać płaszcz. Kelner wraca i mówi: - Niestety płaszcza też nie ma”
Przed wystawą z zegarkami w Tel Awiwie stoją trzej Żydzi: pierwszy z Jemenu, drugi z Polski, trzeci z Rumunii. Jemenita: - Kiedyś będę miał taki zegarek. Polak: - A ja mam od dawna. Rumun: - Miałeś”
„Amerykański generał odwiedza jednostkę pancerną. Dowódca czołgu Weiss demonstruje mu różne mechanizmy. – A to jest przestawianie biegów. Pierwszy bieg wsteczny: kiedy przeciwnik strzela. Drugi bieg wsteczny: na wypadek ciężkiego natarcia. I trzeci bieg wsteczny: kiedy wali ze wszystkich luf. A w ten sposób wrzuca się bieg przedni. – A po co wam jeszcze bieg przedni, poruczniku Weiss? – Na wypadek, gdyby wróg atakował z tyłu”
„Mojsze i Jankel trafili do spadochroniarzy. Przed pierwszym skokiem ćwiczebnym sierżant objaśnia: - Wszystko to bardzo proste. Wyskakujecie z samolotu, liczycie do dwudziestu i naciskacie ten guzik po prawej stronie. Spadochron się wam otwiera. Gdyby się nie otworzył, co może się zdarzyć w jednym wypadku na sto tysięcy, liczycie jeszcze raz do dwudziestu i naciskacie ten guzik po lewej stronie. Potem już spadochron musi się otworzyć. A na ziemi będą czekać samochody, które odstawią was do obozu. Wyskoczyli. Naciskają prawe guziki. Jednemu ani drugiemu spadochron się nie otwiera. Naciskają lewe. To samo. Jankel powiada ze złością do Mojszego: - Typowo żydowska organizacja. Zobaczysz, że kiedy znajdziemy się już na ziemi, to samochodów też nie będzie”
„Hersz i Nachum wykonuja skok ze spadochronem. Nachumowi spadochron się nie otwiera. Krzyczy przeraźliwie w górę do Hersza: - Na pomoc! Spadochron mi się nie otworzył! Hersz: - Nie przejmuj się. To tylko manewry”
„Szmul zastanawia się nad słowami z Księgi Rodzaju: Jesteś prochem i w proch się obrócisz. Nad czym tu lamentować? Gdybyś był ze srebra i obrócił się w proch, to byłbyś na 100% stratny. A tak po prostu wychodzisz na swoje”
„Na czym polega teoria względności Einsteina? Dr Katz objaśnia: - Kiedy moja żona ma jeden włos na głowie to jest mało. A kiedy jeden włos mojej żony znajdzie się w zupie to jest dużo. Na tym polega względność. Profesor Putz ujmuje to nieco inaczej: - Jeżeli ty mnie pocałujesz w dupę, obaj będziemy mieli nos w dupie. A przecież to nie to samo, bo dla mnie będzie to względnie znośniejsze”
„Któryś z dywanów perskich przestał odpowiadać Pani Pollak von Parnegg, więc dała ogłoszenie, że jest na sprzedaż. Wchodzi służąca: - Przyszedł jeden pan i reflektuje na dywan. – To weź szmatę i wytrzyj”
„Pani von Parnegg zjawia się u lekarza z rozbitym nosem. – Co się stało? – Ostatnim razem miałam pryszcz na nosie i pan doktor polecił mi użyć wody toaletowej. I jak to robiłam klapa spadła mi na nos”
„Pojedynek amerykański. Natan Glaskopf wyciąga czarną gałkę. Zostawiają go z rewolwerem w zamkniętym pokoju. Rozlega się huk. Sekundanci wchodzą. Glaskopf najspokojniej siedzi przy biurku z dymiącym rewolwerem w ręku. – Co się stało? – Chybiłem „
„- Tate wytłumacz mi co znaczy prosperity i kryzys? – To bardzo proste. Prosperity znaczy szampan, drogi samochód i piękne kobiety. A kryzys to znaczy piwo, tramwaj i twoja mamusia”
„Bogaty cham odwiedza rabina. Kiedy ten uprzejmie dziękuje mu za wizytę, gość odpowiada: - Nie ma o czym mówić. Po prostu miałem tu w okolicy interes do jednego Polaka, a wasz dom był po drodze, to wpadłem. Żegnającego się rabin odprowadza aż przed dom. – To za wielki honor! – powiada gość. Na to rabin uspokaja go: - Żaden honor. Po prostu miałem po drodze do sracza”
„Kobryner na eleganckim przyjęciu i Szpigelsztajnów je rybę nożem. Chcąc mu delikatnie zwrócić uwagę, gospodyni opowiada całemu towarzystwu dowcip: - W Australii na mojego znajomego rzucił się rekin. Więc on bronił się nożem. A rekin mu powiada: - Do ryby z nożem? Ogólny wybuch śmiechu. Kobryner wciąż je nożem i nie reaguje. Po chwili on także wybucha śmiechem: - A to świetny kawał! Rekin i ludzkim głosem!”
„Pani von Parnegg zachęca gości do jedzenia. Jedna z jej przyjaciółek wzbrania się: - Dziękuję. Zjadałam już dwa z tych wybornych ciastek i doprawdy nie mogę więcej. – Zjadła ich pani sześć. Ale proszę się nie krępować”
„Trzej duchowni kupują samochody. Ksiądz bierze kropidło i skrapia swój samochód wodą święconą. Pasto zajeżdża nim pod same drzwi protestanckiego kościoła i kiedy błogosławi swych wiernych, samochód również ma w tym swój udział. Rabin idzie po piłkę do metalu i obcina czubek rury wydechowej”
„Biskup i rabin w poufnej rozmowie. – Proszę mi szczerze powiedzieć: czy szanowny rebe jadł kiedyś wieprzowinę? – pyta biskup. Rabin przyznaje się: - Owszem, raz jej skosztowałem. A tak nawiasem mówiąc: czy jego eminencja spała kiedyś z kobietą? Biskup z rumieńcem: - Owszem, zdarzyło mi się. Długie milczenie. Wreszcie rabin odzywa się z uśmieszkiem: - Ale tak prawdę powiedziawszy, pański grzech jest bez porównania smaczniejszy od mojego”
„Przy kontroli na granicy francusko-niemieckiej celnik wyciąga z walizki Lambergera pękatą flaszkę. – Co pan tu przewozi? – To tylko cudowna woda z Lourdes. Podejrzliwy celnik otwiera butelkę i okazuje się, że to koniak. Lamberger: - No proszę! Znowu cud!”
„W parku siedzą dwaj Żydzi, uskarżają się na antysemityzm. Przelatujący ptak robi jednemu na kapelusz. – Widzisz? Mówiłem. Dla gojów to one śpiewają”