Stoję nad żelazkiem
Ubrań cała sterta
Pomięte... Zwichłane...
Na każdą z nich zerkam...
Deska uniesiona
Na wysokość biodra
Para bucha wszędzie
Zaraz będzie modła...
Zaprasuj też kanty
Krzyczy moja kuchni!!!
Ocieram potem z czoła
Nie wywołam kłótni!?
Każda rzecz z osobna
Przez palce dotknięta
Sterta rośnie w oczach
Niczym dywidenda...
Takie już jest życie
Przez związek spisane
Chciałem mieć kobietę!?
Dziś prasuje pranie...
Wykraczając ponad umiejętności budujemy nowych zbliżeń poranki...
N(k)
niekochany
Poranne fantazje
Korona wirus
Z miłości do dzieci
Leży Miki na poduszce
Troszkę siku ma w pieluszce
Szczerzy zęby, minki stroi
Moich krzyków się nie boi !!!
Wczoraj była taka heca
Kupa ciekła aż po plecach
Dziś podobna sytuacja
Czyżby ostra prowokacja ???
Chodząc wrzeszczy nie i nie !!!
Zejdź z poduszek?! – autko chcę !!!
Gdy po nocnik biegnie raźnie
Kupa gniecie go wyraźnie
Ama Ama – głośno krzyczy
Dopomina się słodyczy
Serkiem gardzi łyżką ciska
A mi piana leci z pyska
Taka już ojcowska rola
By nie zrobić z syna trola
Wychowywać z dumą , pasją
Kiedyś to zaimponuje laskom !!!
„Obóz jaki rozbijam każdego dnia podtrzymywany
jest tylko Waszą obecnością ”
Kolor jej paznokci
Wpatrując się w obłoków upadłe marzenie
Rozkręcam na milion rozterek przyszłych
Chwilę w której byliśmy... - szczęśliwi...?!
Pewność upada skrzydłami Dedala
folgując mięśnie na brwi
nabieram wody niczym statek
diametralnie kusząc losu manipulację
kolejny łyk procentowego powietrza
spiętrza w oczach pobudek szarości
kuriozalny a jednak rzeczywisty
obraz pijanych myśli jak ryż rozsypanych
opluwając mnie po raz wtóry nie zapomnij być lepszą ode mnie
uszczerbek
Spłynęła łza po policzku serca
Nie wiem kiedy spojrzę w Twe oczy
Rozpadam się po stokroć - do wnętrza
Nowy nasz dom straszy pogardą
Z wolna przegrywam z życiową anarchią
Moje marzenia których tak się bałem
Nowe spojrzenia za którymi czekałem
Opadają jak płatki róży złotej
Mimo że bardzo chciałbym
Nikt mi nie poda ręki z powrotem
Krzyk przepełniony nadzieją w krtani
Dłoni zaciśniętych większa niepamięć
Zza krat wyciśnięte słowo miłość
Może to tylko marazm... może zawiłość
Ile oferuje prób życia kosmyk
Wplatam swe palce w Twe jasno-ciemne włosy
Z twarzy zapłakanej ulotki ogromem
Mam nadzieję że nasz dom będzie wreszcie domem...
Okrój mój sens z życiowego lukru... prosząc o spokój nie zapomnij o drżeniu w głosie
który niegdyś cię ukoił...