beauti_46

 
הצטרף: 13/07/2006
Nie liczę godzin ni lat to życie mija NIE JA
נקודות100עוד
Next level: 
Points needed: 100
Last game
Dominoes

Dominoes

Dominoes
לפני 2 ימים

Para...konkurs

Właśnie wróciłam z koncertu inaugurującego II Międzynarodowy Konkurs im. Fryderyka Chopina dla Pianistów Amatorów. Zapewne bardziej znany jest Wam Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina organizowany co 5 lat (z nielicznymi wyjątkami) od 85 lat. Przez prawie pół wieku organizatorem konkursu było Towarzystwo im.Fryderyka Chopina, które powstało w 1935 roku. Towarzystwo nie tylko organizowało konkursy, ale gromadziło wszelkie materiały związane z naszym wielkim pianistą. Przez lata swojej działalności stworzyło spory zbiór oryginalnych dokumentów o ogromnej wartości. W roku 2001 trzeba było utworzyć troszkę nowych stanowisk 'dla bliskich i znajomych królika' i powstał Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, który przejął część prerogatyw Towarzystwa, m.in. organizację Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. F.Chopina - no coś przecież musiał robić. Organizacja konkursu, który w tym czasie miał już ogromną renomę na świecie, raczej nie przysparzała nowym jego organizatorom większych trudności. Toteż nie męczą się oni zbytnio organizując coś do czego garnie się większość pianistów. Wraz z konkursem Towarzystwo utraciło wielu sponsorów. Pozostawiono mu działalność upowszechniającą  i popularyzującą muzykę F.Chopina. Organizują więc m.in. cykl koncertów w Łazienkach, które odbywają się przez całe lato w weekendy i każdy kto ma tylko ochotę może przyjść usiąść na ławce (albo na trawce) i posłuchać pięknej muzyki. To na, organizowane przez Towarzystwo, koncerty biegam od września do maja, do Pałacu Staszica. To oni zainicjowali w roku 2009 I Międzynarodowy Konkurs im.F.Chopina dla Pianistów Amatorów - czyli miłośników sztuki, którzy odbywszy studia muzyczne zajęli się zawodowo innymi dziedzinami życia, na fortepianie grywając dla przyjemności. Można by określić ich jako pasjonatów-hobbystów. Na konkurs przyjeżdżają na własny koszt, wpłacając dodatkowo wpisowe. Jedynie finalistom zwracane są koszty podróży i zakwaterowania. Dzisiejszy koncert inauguracyjny zagrał laureat pierwszej edycji Konkursu -  Svyatoslav Levin zatrudniony w branży informatycznej. W jego dzisiejszym programie zawartych było m.in. 12 etiud, bardzo trudnych technicznie. https://www.youtube.com/watch?v=uqUL2qAiWashttps://www.youtube.com/watch?v=nsdsHEIINhU

 Słyszy się opinie (po pierwszej edycji, już), że konkurs stoi na bardzo wysokim poziomie. Wykonania charakteryzują się profesjonalizmem i ogromną pasją. Kto wie czy w przyszłości nie stanie się konkurencją dla Konkursu zawodowców. Ja życzę mu tego z całego serca! Trzymam kciuki za powodzenie tej akcji (chociaż nie będzie łatwo bez sponsorów). Całe szczęście, że członkowie Towarzystwa działają też profesjonalnie i z ogromną pasją :)

Patrząc na osiągnięcia naszych niepełnosprawnych olimpijczyków, słuchając przepięknych interpretacji pianistów-amatorów nasuwa mi się jeden tylko wniosek, że zawodowstwo zabija pasję.


Skansen...bis

Wczoraj właśnie pojechaliśmy do skansenu wsi mazowieckiej w Sierpcu ponownie. Właśnie 2 września odbywały się tam ‘wykopki 2012’ – kiermasz wyrobów regionalnych i ziemiopłodów, występy ludowych zespołów tanecznych i ognisko. Tak zachęciła mnie tydzień temu Pani z obsługi skansenu. Skuszona wizją straganów uginających się od pysznych jabłuszek (może jakichś dawnych pysznych odmian), gruszek (koniecznie klapsy) i śliwek, wonią świeżutkiego masełka, może i jakichś swojskich kiełbasek (wyrabianych metodą naturalną, wędzonych gałązkami jałowca), obrazami bajecznie kolorowego ludowego rękodzieła, wiklinowych, koronkowych, lnianych, filcowych, wełnianych czy skórzanych cudeniek – no więc skuszona przez tę wizję pognałam do Sierpca raz jeszcze. Niestety, na miejscu cała moja wizja jak bańka mydlana prysła, roztrzaskała się w drobiazgi. Rząd jarmarcznych straganów oferował kluchy, kaszankę, pierogi, bigos, ciasta i ciasteczka, chleb (lepszy mam w Galerii Wypieków Lubaszki – pieczywo orkiszowe, żytnie na zakwasach, na maślance, razowce, z oliwkami, ziarnami i bez), piwko (psiwo jałowcowe – wiecie co to takiego)  i nalewki, miody (też bardzo skromna reprezentacja – na Targach Medycyny Naturalnej – pszczelarz żuromiński oferuje znacznie więcej gatunków pysznego miodzia i wyrobów z wosku pszczelego). Z tego rozczarowania zrobiłam się głodna i kupiłam sobie placki ziemniaczane, wykąpane w oliwie (dużo lepsze jem w Rudzie na trasie Warszawa – Szczecin z pyszną, gęstą śmietaną). Sytuację nieco uratowały 3 stragany: jeden - z ozdóbkami drewnianymi i ceramicznymi (korale, wisiorki, kolczyki, bransoletki) gdzie nabyłam wisior z drewna wiśniowego na rzemyku, drugi - z zabawkami i trzeci - z wyrobami ze skóry, gdzie były fajne czapki z kóz (ale z gościem umówiłam się w Falenicy). Ponarzekałam sobie trochę, ale doszukałam się plusa w tym całym moim wyjeździe -ostatni dzień wakacji spędziłam w pięknym miejscu. Gospodarze skansenu rozdawali gościom ziemniaczki (Bryzę) - bo to przecież wykopki były. Można było sobie nabrać ile tylko dusza zapragnie. No tom wzięła całe 2 kilo na pamiątkę.

Ostatnio ta koza była dla mnie dużo bardziej sympatyczna, jadła z ręki trawkę i pozwoliła się pogłaskać, tylko mój fotograf zaspał. Tym razem w ogóle nie zwracała na mnie uwagi - toż to niepodobna!

Życzę Wam byście spędzali dużo czasu w swoich ulubionych miejscach :)


Koniec wakacji....

wakacje zakończyłam mocnym akcentem - tygodniowy wyjazd z mnóstwem atrakcji. Na początek Sarbinowo , właściwie był to wyjazd po samochód Romci. Zostawiła go tam w czerwcu, jak uszkodziła sobie nogę i zapakowali jej kolano w gips. Nie musiała mi 2 razy mówić, kierunek - morze - zawsze jest dla mnie właściwym kierunkiem. Pogoda była zmienna ale nie przeszkadzało mi to w łażeniu z kijkami po plaży. Zaprosiłyśmy Stasia, by przyjechał do nas z Koszalina i dał krótki koncert. Było miło i kameralnie - ludzi niewiele, bo to poezja śpiewana. Może, gdyby jakieś dyskopolo albo biesiada to byłoby większe zainteresowanie. A tak... Jednak, ci kuracjusze, co przyszli, widać było, że słuchają, wzruszają się i śmieją. Jedna słuchaczka w dowód wdzięczności za występ podarowała-wyrecytowała własny wiersz. Miłe. W czasie tego krótkiego pobytu byłam na jednej zorganizowanej wycieczce do ogrodów  Hortulus w Dobrzycy. Przepiękne miejsce. Znajdują się tam ogrody tematyczne: japoński, angielski, francuski, mistyczny, biały, purpurowy, leśny itp itd z oryginalnymi aranżacjami, jak np. ta na zdjęciu "GAUDI". Na tym również zdjęciu widać jak gość wykopuje sobie jakąś roslinkę. Chociaż tuż obok był wielki sklep ogrodniczy, w którym można było nabyć sadzonki roślin, facet wpadł na genialny pomysł. po co ma kupować jak można sobie wykopać roślinkę. Taka nasza-polaka-cwaniaka cecha. Świetnie się tam czułam aż nie chciało się stamtąd wyjść. W piątek wyjazd do Ciechocinka na spartakiadę. W całym tym przedsięwzięciu liczy się udział i zabawa - nie traktujemy spartakiady jako rywalizacji a uczestniczek jak konkurentki, chociaż były bardzo ambitne wyjątki. Zjechały dziewczyny z całej Polski. Sporo nas było. Po sportowych zabawach przemaszerowałyśmy przez Ciechocinek przy dżwiękach lokalnej orkiestry dętej, rozdając baloniki i "Sekrety Życia". Wylądowałyśmy w muszli koncertowej, gdzie wystąpiły dla nas Jarzębinki z 'Koko EURO' i innymi hiciorami. Zerwałam się, bo chciałam jeszcze przypomnieć sobie Ciechocinek. Dzień zakończył się uroczystą kolacją i zabawą. Następnego dnia, po śniadaniu, wyjechaliśmy w kierunku domu. Wcześnie, bo obawialiśmy się po południu korków. Ale podróż mijała zadziwiająco szybko, więc wstąpiliśmy do Skansenu Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Urokliwe miejsce, jesli ktoś lubi wiejskie klimaty. Na dodatek miejsce tętniące życiem, nie muzeum, bynajmniej. Wioskę mazowiecką stanowią chaty z różnych okresów XVIII-XX wieku. W chatach można pogawędzić z prawdziwym szewcem, spróbować swojskiego chleba ze świeżo utłuczonym masłem, poznać techniki tkackie, wyplatania koszy wiklinowych, przędzenia wełny, wykonywania różnych ozdób. W zagrodach żyją sobie zwierzęta domowe, w przydomowych ogródkach uprawia się warzywa, na polach - zboże. Jest park, dworek, stajnie i konie. Wiele razy plenery skansenu stanowiły plan filmów fabularnych. Dworek np. stanowił plan w "Panu Tadeuszu".


Wrócili...

wpadli i wypadli..śmy już razem dalej. A dalej tj. do Szczecina, mojego rodzinnego miasta. Uwielbiam je. No i tak jakoś się fajnie złozyło, że trafiłyśmy na Pyromagic. Tegoroczny, 5-ty, Międzynarodowy Festiwal Sztucznych Ogni, był jubileuszowym. Udział w nim wzięli zwycięzcy poprzednich 4 edycji: Włosi, Chińczycy, Portugalczycy i Czesi. Nie wiem kto wygrał i prawdę mówiąc mało mnie interesują werdykty szanownego jury, które zazwyczaj, chociaż nie zawsze, odbiegają od moich upodobań. Najbardziej podobali misię Czesi (a to mój filmik) https://www.youtube.com/watch?v=3ie-wIcd4GQ. Filmy, nawet te kręcone profesjonalnym sprzętem (a było tego trochę, wielkich obiektywów na statywach) nie oddadzą klimatu tych spektakli. To się ogląda z otwartą buzią :). Czesi dodatkowo dali fajny podkład muzyczny. Pomiędzy pokazami fajerwerków grały kapele elektroniczną muzę. Do tej pory chodziłam na pierwszy dzień pokazów i za każdym razem grano nieśmiertelnego M.Bilińskiego. Nie wiem co grano, pierwszego dnia w tym roku ale drugiego dnia między pokazem Portugalczyków i Czechów wystąpił "Berlinski Beat", no i po prostu nie mogłam spokojnie ustać. Super beat, taki trochę bałkański. A w bałkańskim jest trochę a może trochę więcej cygańskiej nuty i taka nuta po prostu chwyta za serce, nogi i co tam jeszcze ;) - sorki za ten klip, w którym dźwięk (ale fajny) zaczyna się dopiero po pół minucie :/ https://www.youtube.com/watch?v=GkkbeKNaRT0 . Organizatorzy stanęli na wysokości zadania i zadbali, by w środku nocy ludzie mogli spokojnie wrócić do swoich domów - uruchomiono dodatkowe tramwaje i autobusy. Jakby tego było mało to jeszcze w tym czasie, kiedy byłam w Szczecinie ktoś tam, na górze, zadbał o pogodę i dokładnie w tym czasie wschodnia Polska miała zimno i deszcz a zachodnia umiarkowane ciepło i mnóstwo słońca. Sprzyjało to wszystko naszym częstym wypadom na działkę i na sklepy. 


Urodziny

Jakie to miłe kiedy pamięta o Tobie tak wiele osób (i to tych, które coś dla Ciebie znaczą - nie tylko rodzina ale przyjaciele i znajomi). Zazwyczaj milczą zaganiani w swoich codziennych sprawach ale nadchodzi ten dzień i wszyscy piszą, dzwonią - pamiętają. Naprawdę się dzisiaj wzruszyłam. Czy ja się już starzeję?!!! Nieeee :-) Kochani!!! Dzięki jeszcze raz za... to że jestem gdzieś tam w zakamarkach waszej pamięci. :* :* 

https://www.youtube.com/watch?v=bGzHl0u9EsI