Stanąłeś obok
tak
blisko,
że świat zawirował
...umknęło wszystko.
Dotknąłeś
delikatnie dłoni
... ukradkiem?
Zniewoliłeś spojrzeniem
...
przypadkiem?
Zostawiłeś na skroni oddech gorący ...niechcący?
Zamknęłam oczy.
Przeszyły słodkie
dreszcze.
Odchodzisz?
Zostań, proszę.
Chcę jeszcze...
_faux_pas_
Oslo
присъединил се:
........
Na cienkiej krawędzi życia
powiesiłam więdnące
płatki róż w kolorze
miłości
nie do odratowania
...
Na cienkiej krawędzi
życia
poślizgnęłam się na łzach
i potłukłam uczucie
o Twoje serce z
kamienia
...
Na cienkiej krawędzi życia
zostawiłam płomyk
nadziei
spadłam w samotność
a światło w jednej chwili
...
zgasło
powiesiłam więdnące
płatki róż w kolorze
miłości
nie do odratowania
...
Na cienkiej krawędzi
życia
poślizgnęłam się na łzach
i potłukłam uczucie
o Twoje serce z
kamienia
...
Na cienkiej krawędzi życia
zostawiłam płomyk
nadziei
spadłam w samotność
a światło w jednej chwili
...
zgasło
.... a nocą
Snują się w ciemności jak cienie
bezwstydne, skryte marzenia,
wije się rozpalone ciało
i krzyczy oddechem pragnienia.
Pożądanie napina skórę,
wizje poją zapachami,
kipi wzburzona kobiecość
i cicho szepcze westchnieniami.
Snują się wyobraźni cienie
ciemnością zaklęte w dotyk,
przynoszą błogość uniesienia
i tęskne spełnienie rozkoszy.
... akt nocy
Czekam na noc
Która połączy spojrzenia zbłądzone
Czekam na moc
Która rozchyli usta spragnione
Czekam na mrok
Który słowa pozwala
wymawiać gestami
Czekam na wzrok
Który otworzy ramiona owiane włosami
Czekam
Na ciemność
Która piersi utuli piersiami
Na namiętność,
która dłonie obejmie wargami
Na chwilę
Która ciała rozkołysze
Czekam
na szczęście
Na błogą ciszę
Która połączy spojrzenia zbłądzone
Czekam na moc
Która rozchyli usta spragnione
Czekam na mrok
Który słowa pozwala
wymawiać gestami
Czekam na wzrok
Który otworzy ramiona owiane włosami
Czekam
Na ciemność
Która piersi utuli piersiami
Na namiętność,
która dłonie obejmie wargami
Na chwilę
Która ciała rozkołysze
Czekam
na szczęście
Na błogą ciszę
...
Idê przez zabłoconą ulicê mojego życia.
Ciągnê za sobą na smyczy własne
serce.
Bezwładnie wsuwa siê w każdą mijaną po drodze kałużê.
Nie zwraca
uwagi na ból,
na to, że ostre ranty krawêżników ranią go.
Ocieka z
mieszanki błota i krwi.
Ktoś ucieka przed kroplami deszczu,
podbiega i nie
zauważając nas przydeptuje serce...
A ono?
Nawet nie piśnie...
Tylko
takie smutne...
Zatrzymujê siê.
Patrzê bezwiednie w
przyszłość.
Odwracam siê i spoglądam na serce-
łzy płyną po
policzkach...
Przeciez to ja, to moja czêśc, to moje... życie.
I ktoś je
depcze...
Podnoszê serce,
wycieram rêkawem nadziei.
Chowam głêboko w
siebie...
...Wyszło słońce...
Ciągnê za sobą na smyczy własne
serce.
Bezwładnie wsuwa siê w każdą mijaną po drodze kałużê.
Nie zwraca
uwagi na ból,
na to, że ostre ranty krawêżników ranią go.
Ocieka z
mieszanki błota i krwi.
Ktoś ucieka przed kroplami deszczu,
podbiega i nie
zauważając nas przydeptuje serce...
A ono?
Nawet nie piśnie...
Tylko
takie smutne...
Zatrzymujê siê.
Patrzê bezwiednie w
przyszłość.
Odwracam siê i spoglądam na serce-
łzy płyną po
policzkach...
Przeciez to ja, to moja czêśc, to moje... życie.
I ktoś je
depcze...
Podnoszê serce,
wycieram rêkawem nadziei.
Chowam głêboko w
siebie...
...Wyszło słońce...