Hurrraaaa!!! Wygrali!!! Mój znajomy powiedział, że pierwszy mecz Serbowie odpuścili, że była to taka zagrywka polityczna, żeby Polaczkowie przeszli dalej i żeby zagrać z nimi w decydującym meczu i dać im w d... .hahahahaha nie wierzyłam tym teoriom spiskowym. Kurde, to mają być sportowcy? A niech się to zemści na nich (tych Serbach), jeśli to prawda. Dla mnie sport musi mieć ducha walki, ambicję sportową, chęć osiągnięcia jak najlepszego wyniku, szanowanie przeciwnika, ktokolwiek nim jest a nie jakieś tam układanki, rozgrywki i zagrywki. Jeżeli nawet tak miało być Polacy pokrzyżowali wszystkim, a zwłaszcza Serbom (Włochom chyba też) szyki. Polscy siatkarze udowadniają, że są najlepsi, bronią tytułu - mistrza świata - i trzymam za nich kciuki. A po dzisiejszym meczu - szacun i gratulacje Dzięki chłopaki za te wspaniałe emocje!!!
beauti_46
Warszawa
قام بالانضمام:
Nie liczę godzin ni lat to życie mija NIE JA
krok za krokiem
https://www.youtube.com/watch?v=sWa5vE4MUpU
Każdy idzie swoją drogą i tak krok za krokiem i dzień za dniem pokonujemy problemy i kolejne granice oraz belki rzucone nam pod nogi. Idziemy w sobie znanym kierunku i wiemy, że to jest słuszny kierunek.
Życzę abyście obierali słuszne kierunki w swoim życiu i byli konsekwentni w realizowaniu swoich zamierzeń, podążali jedynie słusznymi drogami które zaprowadzą was do upragnionego celu.
Więc ruszajmy
step by step
day by day
mile by mile
go your own way
Arigatooo gozaimassss
Mój pobyt w kraju kwitnącej wiśni był bardzo intensywny i ciekawy choć upalna pogoda trochę męczyła. Upał tak doskwierał, że konieczne było noszenie na szyi ręczniczka do ocierania potu oraz do chłodzenia się. Do chłodzenia zawsze i wszędzie podawana jest gościom schłodzona woda albo zielona herbata za free. Normą i koniecznością zarazem jest air condition w każdym sklepie, barze, kolejce, pomieszczeniach socjalnych i gdzie tylko. W Tokio mieszkaliśmy w dzielnicy Shinjuku a stąd to już bardzo blisko do słynnego skrzyżowania Shibuya gdzie można to miejsce pokonywać również na skos. Zresztą to rozwiązanie widziałam w wielu innych miejscach - fantastyczna i zadziwiająca sprawa - nagle ludzie przechodzą przez 4 jezdnie we wszystkich możliwych kierunkach. Samochody już tak nie pokonują tych skrzyżowań :). Usiedliśmy sobie w Starbacksie i gapiliśmy na co chwilę ruszającą we wszystkich kierunkach ławę ludzi. Zwiedziłam wiele świątyń i pałaców (złotych, białych, czarnych), muzeum światła (piłam tam zieloną herbatę w której rozkwitał kwiat słonecznika :) brodziłam po świetlnym lesie i świetlnej kwiecistej łące, padał na mnie świetlny deszcz) i muzeum techniki, byłam na dwóch fantastycznych pokazach fajerwerków (to są zupełnie kosmiczne fajerwerki, nasze, te sylwestrowe, to takie sztuczne ognie przy tych japońskich), podziwiałam górę Fuji, byłam w lesie bambusowym oraz przechodziłam przez słynne bramy Tori, wspinałam się na wiele wież widokowych, spacerowałam po pięknych parkach i ogrodach japońskich (starannie przycięte niemal wszystkie krzewy i drzewa robiły wrażenie, bo taki efekt osiąga się po wielu latach żmudnej pielęgnacji rośliny),obserwowałam wiecznie zielone okolice z pędzącego shinkansena. Dziwię się, dlaczego pomimo ewidentnego braku dużych obszarów płaskiego terenu (to kraj w większości górzysty), Japończycy uparcie uprawiają ten swój ryż, który wymaga idealnie poziomego pola, bo inaczej woda by spływała i ryż by usechł. Mogą przecież uprawiać inne zboża, dużo wygodniejsze do uprawy na pagórkowatym terenie. Ale nie, ryż i ryż - tradycja? przyzwyczajenie? Dużo jest ludzi na ulicach, zwłaszcza w porze szczytu popołudniowego, kiedy to biało-czarny (taki strój obowiązuje w urzędach: biała koszula i czarne spodnie/spódnica) lud pracujący wraca do domów albo umawia się na spotkania towarzyskie. Bo towarzyski to naród, bardzo grzeczny i kulturalny. Ale mitem jest (stworzonym przez szyderców z zachodu) jakoby tłumy były tak przerażające, że do metro czy kolejki nie można się dostać i specjalni 'upychacze' upychają ludzi w wagonikach. Jeździłam lokalnymi kolejami i nic takiego nie zauważyłam. Natomiast zauważyłam super dokładność w zatrzymywaniu pociągu na peronie i super punktualność. Pasażerowie ustawiają się na peronach w dokładnie wyznaczonych miejscach i tam właśnie zatrzymuje się oczekiwany wagon. Shinkanseny mkną z prędkością tak ogromną, że niebezpieczeństwem jest stać zbyt blisko krawędzi peronu wtedy gdy pociąg przejeżdża przez dworzec nie zatrzymując się (bo nie na każdej stacji się zatrzymuje). Pęd powietrza normalnie zasysa człowieka. Na większości dworców są barierki odgradzające podróżnych, czekających na peronach od pociągu ale nie na wszystkich. Naród to bardzo pogodny, kulturalny, grzeczny porozumiewający się bardzo śpiewnym językiem - mają zwyczaj przeciągania ostatnich głosek - normalnie śpiewają a nie mówią. Nie lubią Chińczyków, których całe mnóstwo przyjeżdża do Japonii na wypoczynek albo zakupy. Chińczyk jest prymitywny i głośny (z pewnością uogólniam, ale wyraźnie dawali o sobie znać w negatywnym sensie turyści z tego kraju). Zajadałam się pierożkami, surówkami z kiełkami soi (blanszowanymi - oni trochę smażą warzywa - no i wszystko polewają sosem sojowym) i lodami z zielonej herbaty. Dziękuję za uwagę - arigatoooo gozaimasss (fonet.)
Pożegnania
Rok 2018 rozpoczął się dla mnie fatalnie. Najpierw odszedł nasz ukochany Cezar, który żył z nami 13 lat. Nie pamiętam stacji tv ale wpasowali się z filmem "Marley i ja" idealnie - cytat bohatera filmowego: ''Ale, wiecie...
nasza rodzina już była rozpoczęta.
Żegnaj, mały rozrabiako.
Psu niepotrzebne są luksusowe samochody,
wielkie domy, czy ciuchy od projektantów.
Patyk nasiąknięty wodą, wystarczy w zupełności.
Pies nie dba o to, czy jesteś bogaty, czy biedny...
bystry czy tępy, mądry czy głupi.
Oddaj mu swoje serce, a on odda ci swoje.
O ilu ludziach można to powiedzieć?
Ilu ludzi może cię uczynić rzadkim, czystym i wyjątkowym?''
nasza rodzina już była rozpoczęta.
Żegnaj, mały rozrabiako.
Psu niepotrzebne są luksusowe samochody,
wielkie domy, czy ciuchy od projektantów.
Patyk nasiąknięty wodą, wystarczy w zupełności.
Pies nie dba o to, czy jesteś bogaty, czy biedny...
bystry czy tępy, mądry czy głupi.
Oddaj mu swoje serce, a on odda ci swoje.
O ilu ludziach można to powiedzieć?
Ilu ludzi może cię uczynić rzadkim, czystym i wyjątkowym?''
A teraz - kuzyn i to chłop w tzw. 'kwiecie wieku' zmarł, będąc w klinice w Zabrzu, do której pojechał po pomoc i ratunek. Dwa ciosy trafiły mnie prosto w serce i jest mi smutno i tak boli tam w środku a do oczu ciągle spływa smutna łza. Ratuje mnie praca, której jest tak dużo, że nie mam czasu na rozmyślania.
Święta, to czas odwiedzin....
Korzystając z wolnych dni, które mi podarowano na rekonwalescencję pojechałam do swojego rodzinnego miasta na święta nieco wcześniej. Radość Mamy była bezcenna. Tak to się bardzo często zdarza, że opuszczamy rodzinne gniazda, zostawiając w nich starzejących się rodziców. A im nie pozostaje nic innego jak czekać na nasze 'łaskawe' kilkudniowe, weekendowe odwiedziny, sporadyczne telefony, bo pochłonięci pracą i życiem w nowym miejscu gdzie mamy spore grono znajomych i przyjaciół trudno znaleźć czas i wspólne tematy do omawiania. Trudno też rozmawiać ze starzejącą się Mamą, która ma odmienne poglądy ukształtowane przez radio i TVP. Nasze światy i poglądy coraz bardziej się różnią. Jednak co nam szkodzi wysłuchać. Czy rozmowa to zawsze to co JA mam do powiedzenia? Nieee. Wiem, że wolimy mówić, nie słuchać ale mi akurat nie przychodzi to z jakąś szczególną trudnością. W przeciwieństwie do mojej kochanej siostry, nigdy nie drażniło mnie, że moja Mama sobie cały czas nuci coś pod nosem (i nawet ona sama nie wie za bardzo jaki to jest utwór - to nie jest istotne). Ja to nawet lubię. A podobno jest to oznaka demencji (?!) Dobra, no więc wsiadłam w pociąg i tydzień przed świętami pojechałam do Szczecina. Miałam bardzo ciekawą podróż, bo na przeciw mnie (normalnie face to face) siedział Aleksander Doba nasz słynny podróżnik, który 3-krotnie odbył podróż kajakiem przez Atlantyk.
Moja podróż 6-cio godzinna minęła w oka mgnieniu. Pan Aleksander chętnie odpowiadał na moje pytania i opowiadał o ciekawych wydarzeniach, spotkaniach z ptakami i innymi zwierzętami podczas rejsów. Razem z Mamą spokojnie przygotowywałyśmy świąteczne menu w rytm Jej nieustającego nucenia :). Chętnie poddałam się regulaminowi dnia, jaki narzuciła gospodyni, przyzwyczajona do pewnego codziennego szablonu. I nadeszła sobota, kiedy to zaczęła zjeżdżać rodzinka. W jednej chwili mieszkanko zapełniło się ludźmi. Zrobiło się gwarno, rozgardiasz, pełno walizek, pakunków i butów w przedpokoju. I dalej to już jak w kalejdoskopie. Wieczerza - prezenty - dostałam piękne... rękawiczki :)))
O północy było 100 lat dla naszej kochanej Jubilatki, która urodziła się 25 grudnia
pierwszy świąteczny dzień, który upłynął trochę na lenistwie - piżamkowe śniadanie - trochę na spacerze po moich ulubionych Wałach Chrobrego
i już koniec - drugi dzień świąteczny, to od rana pakowanie i wyjazd najpierw siostra z rodzinką a potem my i... znowu dom pusty, cichy - aż dzwoni w uszach od tej ciszy. Znowu czekanie na telefon a może przyjadą? Przecież niedługo będą ferie, jakiś dłuższy weekend... . Na szczęście przymusiliśmy (czy jak kto woli przydusiliśmy) Mamcię i nauczyła się obsługiwać laptopa - wstawia komentarze na FB i rozmawia z nami na Skype i choć początkowo buntowała się bardzo, to teraz uwielbia rozmowy przy laptopie, kiedy nas widzi - 'to tak jakbyśmy siedziały sobie przy stole' mówi :)