Opowiadanie prawie erotyczne.
Cichy i przytulny, acz gustownie urządzony gabinet ginekologiczny gdzieś w Polsce. Henryk, fachowiec z kilkunastoletnią praktyką, kończył właśnie kolejny, długi i nudny dzień swej pracy.
- Przepraszam, czy można? - Lekko przestraszony głosik rączo przebiegł drogę od drzwi wejściowych wprost do jego głowy, zapalając natychmiast kilka niepokojących lampek.
Lekarz podniósł wzrok znad papierów, natychmiast zbladł, zaraz też zawstydził się swej reakcji, w skutek czego jeszcze szybciej pokraśniał.
- A... ależ p-proszę. - Udało mu się wydukać. W progu, ledwie kilka metrów od niego, stała, na oko może 16-letnia, wysoka i szczupła dziewczyna. W zasadzie jeszcze nie kobieta, ale jednocześnie bardziej kobieca od wszystkich przedstawicielek tego gatunku, jakie miał okazję wcześniej spotkać. Była, co prawda, rozwinięta tu i ówdzie, że daj Boże każdej, ale na jej niezwykły sex appeal składała się raczej natychmiast wyczuwalna niewinność, połączona z pikantną, budzącą dreszcze obietnicą, czającą się gdzieś na dnie jej migdałowych oczu.
Oczy te - choć śliczne, ogromne, tylko na chwilę przykuły uwagę lekarza, natychmiast jego wzrok spełzł na pełne, w krwistej czerwieni wykrojone usta, zarejestrował zawadiackie rumieńce na polikach, prześlizgnął się po długiej, łabędziej szyi i schodził tak coraz niżej, aż doświadczony ginekolog usłyszał głośny odgłos przełykania śliny. Po chwili dopiero dotarło do niego, że operację tę przeprowadził jego własny, zdradziecki przełyk....
Całości obrazu, jaki mógł podziwiać, dopełniał skromny, ale bardzo dopasowany strój nastolatki, gwarantujący Henrykowi kolejne wolty wyobraźni. Ta ostatnia nie ustawała w podsyłaniu mu prawdopodobnych wizerunków nagości kryjącej się za tymi - cholernie zbędnymi - szmatkami.
Pospiesznie odrywając - jedna po drugiej - swe myśli od ciała dziewczyny, Henryk zlustrował w myślach swój przypuszczalny wygląd, co doprowadziło go do wysłania impulsu nerwowego mającego za cel misję trudną - zamknięcie szeroko rozdziawionej paszczęki. Burzy szalejących hormonów nawet nie próbował ugasić. Nagle ciążącego krawata również nie zamierzał rozluźniać - ręce tak mu się trzęsły, że zmagania z podwójnym Windsorem prawdopodobnie zakończyłyby się w tej chwili samobójstwem przez uduszenie...
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, ale w poczekalni nie było nikogo, to zapukałam....
- Dziewczę, widocznie zniecierpliwione przedłużającą się chwilą ciszy zdecydowało się odezwać.
- Ś-śmiało, siadaj, co cię do mnie sprowadza? - Tylko lata praktyki sprawiły, że wyrazy wydobywające się z ust lekarza w miarę płynnie łączyły się w zdania.
- Mam do pana taką trochę... wstydliwą sprawę.. - Nastolatka, choć poddenerwowana, wydobywała z siebie słowa z namysłem, jakby w stu procentach pewna, tego po co przyszła.
- Od tego właśnie jestem. Mów śmiało.
- Pierwszy raz jestem u ginekologa.. A zdecydowałam się pana niepokoić, bo wydaje mi się pan najlepszą osobą do wtajemniczenia mnie w kwestie .... miłości ... seksualnej. - Naturalna zmysłowość, połączona z ciekawością, którymi przepełnione były ostatnie dwa słowa, sprawiły, że lekarz musiał naprędce przypominać sobie sceny pogrzebu ukochanej babci, mnóstwo pogrzebów, gulp....
- A co cię kon-konkretnie interesuje?
- Już wiem, że seks odbywa się przy pomocy męskiego pe-penisa... - Tu spojrzała się pytająco na ginekologa, który ledwo dostrzegalnie skinął głową i wtrącił:
- Czasem nawet dwóch...
- Słucham?
- Nie, nic, ten rodzaj seksu nie będzie cię dotyczył. Mów dalej.
- Dobrze. Więc wiedzieć to jedno ale widzi pan, jestem jedynaczką, wychowuje mnie babcia i ja nigdy jeszcze nie widziałam pe-penisa. To znaczy, takiego męskiego, do-dorosłego, bo kiedyś jeszcze w piaskownicy jeden chłopczyk siusiał i wtedy chyba widziałam... - Coś na kształt delikatnego rumieńca przyciemniło policzki nastolatki.
Tymczasem doktor już chwilę wcześniej pojął kierunek, w którym zmierza rozmowa i obecnie czuł, jak coś lepkiego, ciemnego i duszącego toczy bitwy z jego sumieniem, wolną wolą, zdrowym rozsądkiem i zwykłą przyzwoitością. Co więcej - wszystkie te potyczki niepokojący twór wygrywał z łatwością i zanim jeszcze panienka skończyła artykułować ostatnie zdanie, Henryk miał gotową odpowiedź:
- Widzisz, moje dziecko, mam oczywiście odpowiednie plansze, ale chyba najlepiej będzie, jak Ci zademonstruję w czym rzecz na, hmmm, żywym przykładzie. - Nastolatka słuchała w skupieniu.
- Zgadzasz się?
- Tak! Muszę to wszystko zobaczyć i zrozumieć. - Ginekolog powoli wstał, przełknął jeszcze raz ślinę. Choć lewą rękę od paska przytrzymującego spodnie dzieliło może 10 cm, to Henrykowi wydawało się, że droga ta zajmuje jej godziny. Wreszcie odpiął, zbędny teraz, kawałek skóry, rozpiął rozporek i opuścił spodnie wraz z bokserkami. Oczu ani na chwilę nie spuścił z twarzy cud-dziewczyny.
Ta dłuższą chwilę patrzyła jeszcze na twór, jaki wynurzył się spod odzieży doktora, w końcu przeniosła zdziwione i niepewne spojrzenie na twarz Henryka i - wyraźnie skrępowana - powiedziała:
- Przepraszam, ale...
- Taaak? - wyjęczał nagle zdyszany męski głos.
- Bo ja już wspominałam o tym dzieciaku, kiedyś tam w piaskownicy.. A czy do-dorośli mężczyźni nie powinni mieć tego większego?
Opowiadanie prawie erotyczne..
selavi...
Kochanie! Gdzie jest Piotruś?
- Na podwórku, a czemu pytasz?
- Och! To może sie teraz troszę zabawimy co?
- To jest myśl! Właczaj komputer!
Dwa samochody zderzają się czołowo. Kiedy opada pył – masakra. Samochody wyglądają jak harmonijki... Nagle drzwi jednego się otwierają i wysiada rabin, lekko potłuczony. Z drugiego ksiądz – parę siniaków. Patrzą na siebie, na samochody – niedowierzanie...
Rabin mówi do księdza: - To niemożliwe, że żyjemy.
Ksiądz:
- No właśnie, to musi być znak od Boga.
Rabin:
- Tak, to znak od Boga żebyśmy się wreszcie pogodzili.
Ksiądz:
- Tak, koniec waśni między religiami!
Rabin (wyciąga piersiówkę):
- Napijmy się, żeby to uczcić.
Ksiądz wziął butelkę, pociągnął parę łyków i oddał rabinowi. Rabin zakręcił i schował.
Ksiądz:
- A ty?
Rabin:
- Ja poczekam, aż przyjedzie policja.
Pan Jezus zszedł na ziemie do parku, patrzy a tak posąg - dwóch nagich mężczyzn, żal mu się ich zrobiło i postanowił ich ożywić.
Jak pomyślał tak zrobił po czy powiedział do nich:
-macie pięć minut, możecie zrobić to, o czym zawsze marzyliście!
mężczyźni usłyszawszy w te słowa wskoczyli w krzaki, po pięciu minutach wyskoczyli zadowoleni. Jezus zastanowił się chwile i znowu powiedział im jak wyżej, oni znów wskoczyli w krzaki a Jezus zainteresowany co oni tam robią postanowił ich podejrzeć.
Podszedł bliżej a tak jeden facet mówi do drugiego:
- teraz ty potrzymaj tego pieprzonego gołebia a ja go osram!!:
po co żarówka?
Najnowocześniejszy Bank świata miał super sejf.
Właściciele postanowili przetestować zabezpieczenia.
W tym celu zaprosili najbardziej znanych złodziei świata z Francji, Stanów, Niemiec i dwóch Polaków znanych z tego, że ukradli księżyc.
Dla każdej ekipy postanowili zgasić światło przed sejfem na pół minuty i jeśli po zapaleniu światła sejf bedzie otwarty, ekipa może zabrać zawartość.
Pierwsi próbują Francuzi, światło sie zapala-nie udało sie.
Drudzy Amerykanie, swiatlo sie zapala-nawet sprzętu nie zdążyli wyjąć,
Trzeci Niemcy, światło sie zapala- nic...
Kolej na Polaków, swiatlo gaśnie, mija pół minuty, próbują zapalić światło-nic,
próbują po raz kolejny - nic...
Z mroku słychać tylko cichy szept: -
Ku*wa ... Jarek, mamy tyle kasy, na cholere ci jeszcze ta żarówka....?
Zycie jest filmem..
Dowody na to ze szkola jest filmem:
Geografia- Discovery Channel
WF- Szkola przetrwania
Religia- Dotyk aniola
Chemia- Szklana pulapka
Matematyka- 5*5
Historia- Sensacje XX-wieku
Jezyk polski- Magia liter
Lekcja muzyki- Jaka to melodia
Lekcja wychowawcza- Na kazdy temat
Przerwa- 997
Test- Milionerzy
Poprawka- Stawka wieksza niz zycie
Nowa w klasie- Tredowata
Nowy w klasie- Obcy pasazer Nastromo
Ostatnia lawka- Róbta, co chce ta
Pan konserwator- MacGyver
Wycieczka szkolna- Ostry dyzur
Wyrwanie do odpowiedzi- Totolotek
Wywiadówka- Z Archiwum X
Wakacje z rodzicami- Familiada
Dyrekcja- JAG Wojskowe Biuro Sledcze
Dozorca/wozny- Straznik Texsasu
Informatyk- Johny Mnemonic
Korytarz w szkole- Ulica Sezamkowa
Powrót taty z wywiadówki- Wejscie smoka
Plan lekcji- Telenowela (co tydzien to samo i nudne)
Uczen na dywaniku u dyrektora-Wywiad z wampirem
Szkola- Swiat wedlug Kiepskich
Syrenka........
Początek XX wieku. Uboga wiejska rodzina miała jedyną żywicielkę - krowę. Kiedy nastał kolejny ranek, mąż wstał jak zwykle przed świtem i poszedł do obory ją wydoić. Niestety krowa leżała całkiem martwa. Człowiek się załamał, przed oczami stanęła mu wizja śmierci głodowej, więc wyjął ze spodni pasek i powiesił się pod powałą. Po dłuższej chwili obudziła się żona, zaniepokojona brakiem małżonka. Od razu pomyślała, że mąż powinien być w oborze. Kiedy się tam udała i okazało się, że mąż popełnił samobójstwo, a na klepisku leży martwa krowa - jedyna żywicielka rodziny, niewiele myśląc powiesiła się koło męża, w końcu zgodnie z przysięgą małżeńską chciała dzielić jego los. Po chwili obudził się starszy syn. Kiedy zobaczył, że łoże rodziców jest puste, a na stole nie stoi kanka z mlekiem, jak zazwyczaj bywało, postanowił poszukać rodzicieli w oborze. Jakiż był jego szok, gdy odnalazł martwą krowę i rodziców równie martwych, a okoliczności wskazywały na samobójstwo. Pomyślał, że musi to sobie poukładać, postanowić coś, a najlepiej zawsze udawało mu się myśleć nad rzeką. Wziął więc wędkę i poszedł nad wodę. Zarzucił haczyk i w tej chwili z wody wyłoniła się postać pięknej syreny...
- Jeśli przelecisz mnie pięćdziesiąt razy, wskrzeszę twoich rodziców, krowę i żyć będziecie w dostatku do końca waszych dni - rzekła syrena.
Niestety syn dał radę syrenie tylko 25 razy i kiedy zasłabł pochłonęły go czeluście piekielne. W tejże chwili obudził się młodszy syn ubogich rolników. Kiedy zobaczył, że izba stoi pusta, postanowił, że poszuka współmieszkańców. Kiedy zobaczył martwą krowę i martwych rodziców w oborze, bardzo zafrasowany zauważył brak również wędek. Przecież miał jeszcze brata.
- Pewno poszedł nad rzekę - pomyślał i poszedł go poszukać. Zastał porzuconą wędkę i pomyślał, że brat poszedł za potrzeba i zaraz wróci, jednak w tym momencie z wody wyłoniła się piękna syrena i zapytała:
- Ile masz lat chłopcze?
- 16...
- Hm, jeśli przelecisz mnie 25 razy, wskrzeszę twoich rodziców, brata, krowę i żyć będziecie w dostatku do końca waszych dni - rzekła syrena.
- A mogę 30?!
- No, możesz...
- A 40?
- Możesz chłopcze, oczywiście, jak tylko dasz radę.
- A 50 razy mogę?
- Tak, tak, tak! - krzyknęła uradowana syrenka.
- A nie zdechniesz jak krowa?