kolejny pieprzony ranek wyciąga po nas
zaborcze dłonie drapieżnika
z zapamiętaniem Syzyfa delektuje się vendettą
na szkicu wykonanym namiętnością
morderczym muśnięciem słońca
ukręca łeb konwulsyjnemu pożądaniu
świeżym powiewem zlizuje feromony
pełzające w krzywiznach pościeli
aż do wieczora żywić się będzie ochłapami
rzuconymi przez wzbierającą tęsknotę
a ty szczęśliwy już nawet nie pamiętasz
zapachu tamtego niespełnionego uczucia
skraplającego się kiedyś w podświadomości