z bólu zrywałem nieba poszycie
gwiazdy płakały co miałem zrobić
miałem nadzieje księżyc potwierdzi
muszę się dzisiaj porządnie napić
jak mam cię znaleźć pytałem drzewa
gdzieś na rozstaju pod krzyżem siadłem
byłem zmęczony od lat cię szukam
chyba usnąłem po prostu padłem
zbudziło słońce świerszcza koncertem
zapach znajomy otworzył oczy
w dłoniach trzymałaś miskę i ręcznik
czy jeszcze dzisiaj coś mnie zaskoczy
wskazała domek w lesie na łączce
to jej marzenie często mówiła
proszę do środka podam śniadanie
uszczypnij w ucho żeś się nie śniła