Me dłonie paraliżuje lęk
Strach zasłania mi oczy
Gdybym choć krzyczeć mogła
Gdybym mogła biec
Ratować się ucieczką
Ten Demon w moim tkwi umyśle
tym Strachem jestem ja
te ręce - twarz - spojrzenie
Oto moja zagłada
Me dłonie paraliżuje lęk
Strach zasłania mi oczy
Gdybym choć krzyczeć mogła
Gdybym mogła biec
Ratować się ucieczką
Ten Demon w moim tkwi umyśle
tym Strachem jestem ja
te ręce - twarz - spojrzenie
Oto moja zagłada
Nim porwie Cię Świt
Nim odrzucisz Sny
I wyrzekniesz się Nocy
Złącz palce z moimi palcami
I tańczmy w oparach magii
Poza mury przyzwoitości
wyskoczmy razem
Nie zbudźmy Strażnika Dusz
Wybiegnijmy cicho
Szaleńczo dławiąc się w sobie
Niech ulica będzie sceną
Światła latarni osłonią nas
Pierwszy przebudzony tramwaj
zakończy przedstawienie
Ale chodź!
Ucieknijmy przed Świtem
Nim wchłonie nas szarość
Poczujmy smak Swobody
Przedawkowałam życie
Zachłysnęłam się zbyt mocno
zbyt zachłannie
wskoczyłam na wysokie dawki
Cóż, więc teraz śmierć z przedawkowania
odchodzę w ostatnim ukłonie
gest samowoli - złoty strzał
głęboki sen, wolno, wolno, powoli
Czasem budzę się ze snu
Przerażona
Głos więdnie w gardle
A palce
Zaciskają się kurczowo na poduszce
Czasem budzę się ze snu
O przeszłości
Spoglądam na twe jasne oblicze
Patrzę jak oddychasz
I widzę Twój senny uśmiech
Wiem, że przyszłość
Dzielić mogę z tobą
I znów spokojnie zasypiam
Czekać, można by wątpić
w źrenicy oka dnia
jak w tunel cichosen
tak mocno cicho cień
by pomyśleć można
a można aż tak
czekać w źrenicy oka dnia
i wcale nie w sen zapadać
czekać chwilę jedną noc
niespełnienie? to nic
by można by mieć czas
i czekać tak mocno cicho cień