krew....samotnosci...krew...
Wkoło same białe ściany
Tylko w rogu jedne drzwi
Sufit jest pomalowany
A podłoga w miejscach drży
Zero okien, dwie firany
I nikt nie wie, po co są
Wisząca sobie tam samotnie
Przypalone z obu stron
Pokój duży, cztery ściany
Drzwi zamknięte na klucz mały
Lampa duża, zwisająca
Trochę tylko odstająca
A na środku stolik mały
Uśmiech jest namalowany
Wezmę jakąś kredkę stąd
Dorysuję buźkę złą
Ciągła cisza ani drgnie
I samotność zbliża się
Smutek jest niespodziewany
I do płaczu się zbliżamy…”