Agent_Centrali_Rybnej

 
Adăugat: 26.10.2016
Kiedy rybkę sobie zjecie, wnet się lepiej poczujecie!
Puncte142mai mult
Nivelul următor: 
Puncte necesare: 58
Ultimul joc jucat
Canasta

Canasta

Canasta
6 ani 73 zile în urma

Andrzejki z panem Wahadełko

Jak dobrze wiecie w czwartek 30 listopada w niektórych kręgach obchodzone były hucznie Andrzejki. Na tę okazję postanowiłem, że zaproszę do siebie jakiegoś Andrzeja. Ponieważ nie mam wśród znajomych kolegów o takim imieniu pomyślałem, że może warto poszukać Andrzeja w internecie na gadu – gadu. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Wpisałem tam imię Andrzej, zrobiłem widełki wiekowe 30 – 70 lat i zacząłem szukać na chybił – trafił. Przystąpiłem do pisania już na kilka dni przed tym świętem żeby mieć pewność, że znajdę przyjaciela o takim imieniu. Pierwszych kilka prób okazało się nieudanych, panowie nie odpisywali w ogóle lub odpisywali wulgarnie np. spier***aj k***a. Chyba za piątym razem udało się, odpisał do mnie Andrzej Hilary Wahadełko z miejscowości Bożenkowo koło Bydgoszczy. Po dłuższej konwersacji z nim na gadu – gadu okazało się, że ma 67 lat i jest emerytowanym pracownikiem byłych zakładów przemysłu cukierniczego „Jutrzenka” w Bydgoszczy. Bardzo chętnie zgodził się na moje zaproszenie spędzenia Andrzejek w Kołobrzegu. Ustaliliśmy, że on zabierze ze sobą świece i jakieś płyny rozweselające natomiast ja zajmę się ogólnie pojętą gastronomią. On stwierdził, że przyjedzie w czwartek po południu pociągiem i tak właśnie zrobił. Trasa z Bydgoszczy którą przebył była z przesiadką w Pile i trwała około 5 godzin. Ponieważ podróż była dość długa i męcząca tak jak przypuszczałem Andrzej przyjechał do mnie już dość solidnie podchmielony. Okazał się bardzo kulturalnym człowiekiem z dużym poczuciem humoru. Od razu poszliśmy na piwko do pobliskiego baru gdzie mogliśmy się bliżej poznać. Tam dostrzegłem u niego pewną niepokojącą przypadłość. Jego stan uzębienia był jakby to powiedzieć w połowie pełny, a te zęby które posiadał pozostawiały wiele do życzenia. Po kilku piwkach w barze poszliśmy do mnie na uroczystą kolację. Pomyślałem, że zrobię coś dobrego, takiego żeby Andrzej nie musiał zbytnio gryźć i nadwyrężać reszty szczęki. Upiekłem więc paluszki rybne tak żeby rozpływały się w ustach, do tego zrobiłem puree ziemniaczane ze smalcem i surówkę. Muszę przyznać że kolacja smakowała i jemu i mnie, szczególnie gdy w kieliszkach było coś mocniejszego. Później zrobiłem kawę a na deser budyń śmietankowy dlatego, żeby można było połykać bez gryzienia. W międzyczasie mieliśmy lać wosk lecz niestety Andrzej zapomniał świec z domu. Ja też nie miałem świec więc stwierdziliśmy, że możemy lać ołów. Miałem dosyć sporo ołowianych ciężarków na ryby które przetopiliśmy lutownicą i laliśmy przez klucz. Zrobiło się bardzo sympatycznie. Z wróżb wynikało, że jakaś bardzo fajna przygoda czeka na mnie w przyszłym roku. U Andrzeja te wróżby wyglądały troszkę mniej kolorowo. Wychodziły takie figurki, które nie przypominały niczego dobrego. On wziął sobie te wróżenie bardzo do serca więc zatapiał smutki w butelce. Tak miło i beztrosko spędzałem czas z Andrzejem, że nawet nie zauważyłem, że trochę się zasiedział u mnie. Wyjechał w zeszłą środę więc był u mnie prawie tydzień a ja w pracy musiałem zabrać urlop na żądanie. Tak prawdę mówiąc powiedziałem mu kulturalnie do widzenia, bo musiałem wracać do pracy choć nie chciałem. Jednak takie chwile pozostają niezapomniane no i jestem z Andrzejem w kontakcie. Okazał się być prawdziwym przyjacielem z którym być może będę spędzał kolejne Andrzejki, tym razem na wyjeździe.


Wyjazd do "Polmosu" w Starogardzie Gdańskim

Jak co roku pod koniec listopada wybrałem się do Starogardu Gdańskiego do Polmosu. Wiem, że ten zakład teraz inaczej się nazywa ale ja mówię z przyzwyczajenia cały czas Polmos. Tak po prostu mi się zakodowało. Ponieważ mam tam kartę stałego klienta i smakuję się w ich wyrobach, jeżdżę tam przed świętami na zakupy. Zbieram zamówienia od rodziny jak również od znajomych i kupuję tyle trunków, ile wejdzie do samochodu. Żeby zwróciło się za drogę. Dla siebie biorę zazwyczaj 2 - 3 kartony wódeczki, tak żeby mieć na święta i sylwestra. Oprócz tego w Starogardzie niedaleko Polmosu mieszka mój przyjaciel, którego przy okazji odwiedzam. No więc wyjechałem tam przedwczoraj naprawionym już Oltcitem i po jakichś pięciu godzinach byłem na miejscu. Wszedłem przez portiernię z przepustką na zakład i skierowałem się do magazynów. Gdy byłem już w magazynie dałem pani magazynier moją listę zakupów. Było tego sporo więc kładłem ten towar na wózek. Ponieważ pani magazynier cały czas nachylała się po towar lub kucała, naszła mnie nieodparta pokusa klepnięcia jej w tyłeczek. Jak pomyślałem tak zrobiłem i po prostu klepnąłem ją. Po chwili, tak jak się spodziewałem dostałem soczystego liścia w ryj. I to już był dla mnie sygnał, że coś między nami zaiskrzyło. Sami chyba wiecie, że najgorszy jest brak jakiejkolwiek reakcji, nie wiadomo co wtedy robić. Jeśli jest jakakolwiek reakcja to zawsze można dostosować się do sytuacji. Jak się później okazało ten klaps w tyłeczek to był strzał w dziesiątkę. Pani magazynier dość niewinnie acz stanowczo spytała mnie co robię wieczorem. Odpowiedziałem, że nie mam żadnych większych planów. Ona spytała czy zechciałbym zaczekać na nią w portierni ponieważ za godzinę kończy zmianę i zaprasza mnie do siebie. Zadowolony z siebie przystałem na to. Po godzinie ona przyszła a portier znając tę panią szepnął mi do ucha, że nazywają ją tutaj Lady fellatio co dało mi troszkę do zrozumienia. Na odchodne portier pokazał mi też pewien gest dłonią związany z tą panią, po którym aż ciarki przeszły mi po plecach. To chyba z emocji gdy pomyślałem co może mnie tam czekać. Pojechaliśmy do niej moim samochodem wypełnionym trunkami. Było mi po drodze, bo ona mieszkała niedaleko dzielnicy Kocborowo gdzie akurat mieszka mój przyjaciel, którego chciałem odwiedzić. Więc weszliśmy do jej domu a ona już po minucie zaczęła mnie rozbierać! Już wtedy wiedziałem, że nie przyjechałem do niej bynajmniej na kawę. Ona miała chyba ze 176 cm wzrostu więc była dużo wyższa ode mnie. Była bardzo szczupła, taka aż wysuszona czyli kompletnie nie mój typ. No i z twarzy też taka sobie. Ja jednak nie wybrzydzam i zwykle biorę to co dają. Żyję jakby miał jutro skończyć się świat. Przechodząc do sprawy, portier wiedział o czy mówi. Jej przezwisko w zakładzie pracy nie było wyssane z palca i nie wzięło się znikąd. Takiego fellatio nie było mi dane doświadczyć już od dłuższego czasu. Ta kobieta była wampem w ludzkiej skórze i straszną rozrabiarą, dobrze wiedziała jak zabrać się do rzeczy. Spędziłem u niej naprawdę piękne chwile, no i zostałem nawet na noc. Dodam, że zasnęliśmy około 4 nad ranem ale nie chcę tutaj wchodzić w głębsze szczegóły dlaczego tak późno. Po prostu działo się i to dużo. Wczoraj się u niej obudziłem, zjedliśmy późne śniadanie i pojechałem odwiedzić mojego przyjaciela. U niego posiedziałem dobre kilka godzin, pogadaliśmy i okazało się, że on też zna tę panią. W domu byłem wczoraj przed północą. Naprawdę miło spędziłem ostatni piątek i sobotę a Starogard Gdański wspominam i będę wspominał jak najlepiej. Jeśli jest tutaj ktoś ze Starogardu to z czystym sumieniem mogę polecić tę panią.


Mensa przyjechała do centrali

Dzień dobry. Tak jak w tytule możecie przeczytać jakiś czas temu do naszej Centrali Rybnej przyjechała Mensa. Szczerze przyznam, że gdy prezes powiedział o tym nie wiedziałem o co chodzi. Z początku myślałem, że to jakaś agencja dla modeli lub coś podobnego, bo takie skojarzenie nasunęło mi się po tej nazwie. Byłem bardzo podekscytowany gdyż zawsze marzyłem o karierze modela. Mam zresztą jak sami widzicie niezłe predyspozycje. Okazało się jednak że to nie to. Później pomyślałem, że może jest to jakaś firma odzieżowa, która przywiezie nam nowe ubrania robocze na wymiar. „Men” sa. to w końcu idealna nazwa na firmę zajmującą się męskimi rzeczami. Jednak i to też nie było to a ja się troszkę zawiodłem. Jak się później okazało przyjechali do nas ze Szczecina ludzie w garniturach z jakimiś testami. Okazało się, że były to tzw. testy IQ na inteligencję z którymi nigdy wcześniej nie miałem do czynienia. Dowiedziałem się, że to już czwarta edycja rozwiązywania testu na inteligencję w naszej centrali. Zaciekawiło mnie to bardzo. Rozwiązywanie testu było dobrowolne więc oczywiście się na to zgodziłem. Tylko prezes nie zdecydował się na rozwiązanie testu oraz jeden z pracowników który był wtedy na zwolnieniu lekarskim także go nie rozwiązywał. Prezes stwierdził, że akurat ma bardzo ważne sprawy do załatwienia w porcie i szybciutko odjechał. Gdy rozpoczął się test ja zabrałem się do roboty i odpowiedziałem na wszystkie pytania. Niektóre z pytań były naprawdę trudne, nie znałem na nie odpowiedzi więc strzelałem wtedy na chybił – trafił. Inne pytania były wręcz śmiesznie łatwe, odpowiadałem na nie w mig. Długopis aż palił mi się w rękach. Test ten odbył się we wrześniu a dopiero w tym tygodniu przyszły wyniki. Ja już w sumie o nim zapomniałem, miałem wiele innych rzeczy na głowie. Możecie wierzyć lub nie ale zdobyłem wraz z sekretarką największą ilość punktów w naszej Centrali! Miałem 93 punkty, nasza sekretarka też lecz to ja wygrałem gdyż ukończyłem szkołę zawodową a sekretarka studia wyższe. Moje punkty liczyły się więc w pierwszej kolejności z powodu ukończenia szkoły niższego szczebla. Przy okazji pobiłem 25 – letni rekord naszej firmy należący do pewnego, nieżyjącego już byłego pracownika wynoszący 91 punktów! W ostatnią środę dostałem od prezesa kwiaty, bombonierkę oraz pochwałę wzrokową w dowód uznania. Była też kawa oraz ciasto a gratulacjom oraz uprzejmością nie było końca. Współpracownicy z centrali nazwali mnie nawet IBM [aj.bi.em] jak marka tych pierwszych komputerów z tego powodu, że jak to określili jestem: „szybki, mądry, niezawodny”! Od tamtego czasu w firmowej gablotce wiszą moje zdjęcia oraz dyplom. Dodatkowo Centrala Rybna ufundowała mi dwudniową wycieczkę autokarową do Lichenia, którą mogę wykorzystać w okresie 3 miesięcy. Już nie mogę się doczekać. Po ostatnich nieprzyjemnych incydentach jestem znowu szczęśliwy i w końcu uśmiech zagościł na mojej twarzy.


Kryteria usuwania blogów

Dzień dobry. Chciałbym się dowiedzieć jakie są kryteria usuwania bądź też nie publikowania na stronie głównej blogów. Jestem ciekaw dlaczego mój blog nie został opublikowany. Czy np. jeśli jednej osobie nie podoba się blog, druga jest neutralnie nastawiona a trzeciej blog się podoba to już jest powód do usunięcia? Czy ja jako osoba, która napisała blog jestem odpowiedzialny za wpisy innych osób na nim? Bo według mojej opinii tak to właśnie wygląda. Nigdy z niczym nie było problemów i nagle moje blogi nie są publikowane. Nie dostałem też żadnego ostrzeżenia. To, że ktoś się uwziął na mnie nie jest chyba tego powodem? No chyba że się mylę! Ja wiem, że zrobicie ze mną co chcecie, nawet bez podania przyczyny i że jestem z wami bez szans. Proszę jednak o odpowiedź osoby kompetentne z administracji o wytłumaczenie tych schematów usuwania/nie publikowania blogów. No i oczywiście proszę o publikację tego wpisu. Myślę, że inne osoby też chętnie dowiedziałyby się jak ta sprawa wygląda. Mam nadzieję na szybką odpowiedź. Pozdrawiam Mietek

Dorwałem tę mendę społeczną!

Z góry napiszę, że osoby wrażliwe nie powinny tego czytać. Możecie czytać sobie wiersze, których tutaj jest cała masa. Właśnie przez takie osoby usunięto mojego bloga, nie wiem dlaczego – podobno jest wolność słowa. Jeśli czyta to administracja, to żądam odpowiedzi. Teraz tego bloga troszkę zmieniłem i myślę, że nie będzie się do czego doczepić. W innym przypadku okaże się, że są tutaj lepsi i gorsi albo jak kto woli równi i równiejsi. Ale do rzeczy. Wszystkie osoby chcące zrozumieć o czym tutaj teraz piszę powinny cofnąć się do mojego poprzedniego bloga. Jest to bowiem kontynuacja pewnego incydentu, który wydarzył się ponad tydzień temu. Po waszych anonimach i różnego typu informacjach operacyjnych udało mi się w końcu dorwać tę mendę społeczną. Dostałem od was kilkanaście informacji oraz wskazówek na temat domniemanego wandala, za które wam teraz serdecznie dziękuję. Wszystkie okazały się być prawdą i bardzo mi pomogły. A więc w czwartek byłem na przeszpiegach w okolicach miejsca zamieszkania tego osobnika. Nawet go widziałem gdy wyrzucał śmieci. Wyglądał identycznie jak mi go opisaliście więc ja wcześniej w myślach zrobiłem sobie jego portret pamięciowy. W piątek zaplanowałem sobie niecny plan. Poszedłem tam i zadzwoniłem domofonem do jego mieszkania. Akurat on odebrał a ja zapytałem czy są rodzice, bo przyniosłem dla nich pewną rzecz. On odparł, że nie ma i już się ucieszyłem. Zapytałem czy może otworzyć mi drzwi a ja zostawię ten pakunek. On się zgodził i otworzył. Kiedy otworzył drzwi od mieszkania nie wiedziałem czy śmiać się czy płakać. Był to pryszczaty 16 – latek, który dodatkowo miał na imię Gracjan. Tak jak się spodziewałem w mieszkaniu tym odczuwalna była wszechobecna woń mastki. Tuż przed moim przyjściem Gracjan musiał jechać na ręcznym i dlatego napis „Mietek cuchnie rybami jak niemyty napletek” znał z autopsji i do tego też mi się w końcu przyznał. Ja przed pójściem tam zabezpieczyłem się ponieważ nie wiedziałem czego się spodziewać. Wziąłem z centrali duży, porządny nóż do filetowania tzw. grubej ryby. Nastraszyłem że go obrzezam jak się nie przyzna do tego aktu wandalizmu. On cały trzęsąc się ze łzami w oczach się przyznał a ja dopiąłem swego. Wiedząc, że muszę go sowicie ukarać aby już więcej nie robił takich rzeczy ogłuszyłem go strzałem z główki a następnie wyprowadziłem serię kilkudziesięciu ciosów sierpowych i podbródkowych. Trwało to dosyć długo a ja patrzyłem tylko czy równo puchnie a on ledwo stał na nogach. Następnie kazałem mu się rozebrać i nagrałem kompromitujący filmik oraz zrobiłem zdjęcia z wulgarnymi scenami z pluszowym misiem. Musiałem być pewny że nie powie o mnie rodzicom a ja będę miał czym go szantażować. Dodatkowo co miesiąc przez rok zażyczyłem sobie od niego po 200 zł za szkody materialne i wizerunkowe. On się na taki układ zgodził, bo boi się żeby ten filmik nie ujrzał światła dziennego. Ja przy okazji zarobię trochę kasy bo mój Oltcit wart jest jakieś 400 zł czyli czysty zysk. Tak się właśnie robi interesy. Kończąc jako powód przebicia mojej opony oraz wulgarnego napisu na drzwiach podał, że nie został przyjęty na praktyki do naszej Centrali Rybnej więc chciał się zemścić. Ja sobie w końcu przypomniałem o tym. Rozpoczynał w tym roku Szkołę Zawodową i bardzo zależało mu na praktykach u nas a ja rzekomo nie dałem mu odpowiednich referencji.