patinette78

 
registro: 28-05-2005
Pontos57mais
Próximo nível: 
Pontos necessários: 143

przychodzi baba do lekarza...

no wiec przychodzi baba do lekarza.Zdesperowana i nie majac glosu pozwala sie zarejestrowac do pana, ktorego zna z roznych przedsiewziec artystycznych, nie cieszacego sie dobra slawa, ale podobno dajacego skierowania bez problemu.Pan doktor przychodzi troche spozniony, albowiem przez pol godziny wraz z Pania z Rejestracji poszukuja klucza od gabinetu. Kiedy nareszcie po dwoch godzinach w poczekalni udaje sie babie wejsc, doktor nie moze znalezc karty baby. Gdy ja w koncu znajduje, zaczyna poszukiwanie lampeczki, bo jak ma zajrzec bez lampeczki do gardla.W trakcie poszukiwan mowi:"Masz, poczestuj sie..." i wrecza babie Cholinex, ktory ma umilic czas oczekiwania. Nastepnie rezygnuje z poszukiwan lampeczki.Rozpoczyna poszukiwanie stetoskopu. Nagle sie ozywia:"Chcesz sobie posluchac moich szmerow pecherzykowych?", zdejmuje koszule i wrecza babie stetoskop. W tym momencie orientuje sie, ze gdy osluchiwal babe, nie zdjal pokrowca ze stetoskopu. Kaze babie sprawdzic, w ktora strone obrocic koncowke stetoskopu, bo on zapomnial! Zostawia babie stetoskop:"Mozesz sie pobawic, popukac, podmuchac, masz...", sam zajmuje sie wypisywaniem papierow."Jaki kod wpisac, J06 czy J04/?" Baba mamrocze zszokowana, no i pozbawiona glosu przez chorobe. "a wpisze Ci J04, ladniej wyglada"....


Calosc trwala ponad godzine...Opowiastka jest autentyczna, myslalam, ze to mi sie sni, ale zwolnienie na tydzien i antybiotyk sa dowodem na prawdziwosc mych przezyc;D Nastepnym razem skumam sie z TVN i cos nagram, relacja bedzie wtedy oddawac pelnie sytuacji;)