niehy

 
registro: 20-10-2010
Dyspozytor własnych torów
Pontos71mais
Próximo nível: 
Pontos necessários: 129
Último jogo

Wolność tragiczna

 

Kazimierz Wierzyński

"Ojczyzna chochołów"

 

 

 

Park dziwów starożytnych, wiatr, który szeleści

 

Wokół śpiących pałaców, grobowców bez treści,

 

Te lampy i posągi, księżyc gdzie się słania

 

Geniusz twego narodu, duch zapominania,

 

Te rany wielkiej dumy, inne wielkie rzeczy,

 

W których tyle jest prawdy, ile się złorzeczy,

 

Wszystkie cnoty parszywe - to nas nie przejedna.

 

To pustką zarażona Polska jeszcze jedna.

 

 

Z czego budujesz ten kraj?

 

Z czeczoty, z jesionu,

 

Kruchy antyk i rzewność od wielkiego dzwonu?

 

Ojczyznę w kolumienkach z widokiem na ule,

 

Gdzie miód słodyczą swojską zasklepia się czule,

 

Nad rzeką stoją wierzby, na łąkach bociany,

 

Słyszysz, Basiu, to nasi biją w tarabany -

 

A wyszydzony chochoł, sobowtór symbolu,

 

Starym się obyczajem kokoszy na polu,

 

Słoma trzeszczy zapchlona, gzi dziewki w podołku,

 

Szumy chmielu, alkowa z pałaszem na kołku

 

I ta krzepa: wieś w malwach, szkorbut, dzieci kopa,

 

Święta ziemia praojców.

 

Twój naród - bez chłopa!

 

 

Z czego budujesz kraj ten?

 

Z ludzi, których nie ma,

 

Znów jeden za miliony, rękami aż dwiema?

 

Z kim pieniactwo wielkości twoje tu się kłóci,

 

Gdy wszyscy jedzą dzień swój wolni i rozkuci,

 

Na wszystko wasza zgoda spływa narodowa

 

Anhellicznym natchnieniem wypchana, jak sowa.

 

Duchem są albo diabły albo namaszczeni

 

Gołębim ochędóstwem astrale z przestrzeni,

 

Blade twarze w gorączce, biblijni studenci,

 

Bractwo westchnień, cierpliwcy, wszyscy polscy święci.

 

 

Przelicz jeszcze i dodaj czterdzieści i cztery

 

Sposoby wybawienia od wszelkiego licha,

 

By wolność jak tabakę zażyć z tabakiery,

 

Potem zdrowo i głośno na wszystko się kicha -

 

I ten rachunek w prawdę sumuj oczywistą,

 

Niech ci do romantycznej znów uderzy głowy -

 

To jest twój sen upiorny, Wielki Realisto:

 

Państwo w kamieniach młyńskich, naród niegotowy.

 

 

Buduj teraz, wydzwigaj nas śród świata, nad dziejów przesmykiem,

 

Wyjdz pierwszy na piedestał i rozgłoś naokół

 

Tę wielkość wymuszoną batem albo krzykiem,

 

Święć przemienienie tłuszczy i chrzcij nowe czasy

 

Z kropielnicy, co wyschła i krwią już nie chlusta,

 

Starym herbem sarmackim w popuszczone pasy

 

Zatkaj gęby krzyczące i zgłodniałe usta -

 

I komu teraz jeszcze otuchy za mało

 

A przeszłość jesionowa praojców nieśliczna,

 

Niech stanie pod cokołem i porwany chwałą

 

Tworzy wolność.

Masz rację. Jakże jest tragiczna!

 

 

 

[Wolność tragiczna 1936]