Pewnego cudownego dnia, spotkali się ON I ONA,
Ją niby kochał mąż , Jego niby kochała żona...
Twierdząc, że są samotni, dotrzymywali trudnej miłości kroku
Nie myśleli wcześniej wcale, o kimś "na boku"...
On mówił, jak trudno żyć mu bez Niej dnia każdego,
Ona mówiła, jaki On cudowny- do upadłego...
Miłosnych wyznań wydawałoby się, nie było końca,
Nie brakowało im prawie nic, nawet zimą słońca.
Bo w dwóch ciałach, jedną duszę mieli,
Jemu było ładnie w czerni, Ona nie znosiła bieli...
I niby wszystko było pięknie i pasowało,
Aż jedno z nich warunek pewien dostało...
Zakaz kontaktów, zakaz dzwonienia, pisania,
Zakaz marzeń i nawet zakaz kochania...
Jesli to miłość, powinna przetrwać niejedną burzę,
Powinien Ją kochać, zamiast telefon wrzucić w kałużę...
I tak to właśnie, wszystko diabli wzięli,
o swej miłości, prawie zapomnieli...