Siwy_Arek

 
joined: 2006-09-10
Nie ma nic bardziej boskiego ponad Sztuke i Edukacje
Points160more
Next level: 
Points needed: 40
Last game
Poker Omaha

Poker Omaha

Poker Omaha
3 years 25 days ago

Osho na cenzurowanym

Ciekawi mnie to, ze Osho by mowiac o medytacji musi uzywac slow. Czyli laczy z soba abstrakcje w ciag zrozumialy dla sluchacza. Jak dla mnie ta slowna manipulacja niczgo nie wyjasnia a jeszcze bardziej, przepraszam za szczerosc, wpuszcza w maliny. Umyslu nie da sie wylaczyc bo jest to rownoznaczne ze smiercia. Wiem cos o tym bo sam probowalem medytowac i udawalo mi sie nie myslec ale nic poza tym. Poza nie mysleniem juz nic nie ma. Jesli czujemy “radosc” z niemyslenia to oznacza ze nasz osrodek nagrody w mozgu zaczyna buszowac jak przy stosunku czy zdobyciu pierwszego miejsca w wyscigu np szczurow :) Oddzielanie fizjologii od umyslu jest niemozliwe bo caly nasz/moj swiat jest w moim umysle. A moj umysl jest we mnie, ja jestem decydentem moich poczynan i moge je interpretowac jak mi sie podoba jak rowniez moge wmawiac innym, ze to niecodzienne zjawisko jest czyms ponad, czyms ekstra przy czym inne myslenia/umysly sa niedorozwiniete, niedoskonale i pozbawione czegokolwiek co mi do glowy przyjdzie. To jest typowa manipulacja werbalna. Gdyby slynny Osho nie mowil czyli nie wytwarzal charakterystycznych dla nas bodzcow nikt z nas nie wiedzialby o czym ten niezwykly czlowiek mysli i co czuje. Jesli jest inaczej to jakie sa na to dowody, ze mozna z kims sie porozumiewac w ciszy przez np. Atlantyk. Owszem mozna probowac tyle, ze polega to na spekulacji i poleganiu na wyuczonych wzorcach, ktorych uczymy sie nieswiadomie/swiadomie od dziecka. Mowienie, (podkreslam to ciagle, mowienie jako sygnal dla otocznenia), o wielu drogach dochodzenia do celu jest mijaniem sie z rzeczywistoscia w ktorej nie ma drog tylko partykularne cele poszczegolnych jednostek. To one (mam na mysli ludzi) wyznaczaja sobie w sposob liniowy tzw “droge” do celu poniewaz w taki sposob latwiej jest funkcjonowac by przetrwac. Wiec wniosek jest moj taki, ze to co kiedys czlowiek robil w innej rzeczywistosci np niecywilizowanej a sluzacej mu do zycia w sytosci i bezpieczenstwie teraz za pomoca wybujalego umyslu i niesamowitego przeplywu informacji, probuje przekladac na to co nie werbalne wymykajace sie jego pojmowaniu swiata. Popularnie nazywa sie to uprawianiem religii. Jest to bezowocne szukanie srodkow zastepczych, ktore maja nam pozwolic na spokojna wegetacje na ziemskim padole i co najwazniejsze uchronic nas przed strachem od smierci.

Podziwiam ciagle podpieranie sie cytatami tworcow wlasnych mysli, ktorzy to niejednokrotnie w ten sposob zaspokajali swoje wlasne potrzeby egzystencjalne. Czyli wracamy do zrodel, sposob na zycie ma pomagac no i czasami spelnia swoje zadanie nawet poza granice zapotrzebowania na dobra. Ludzie zyja bez medytacji i jakosc ich zycia jest dla nich znosna. Czasami bywa ze nie, ale wlasnie to jest ten tygiel ludzki gdzie wszysto ale to wszystko mozna “sprzedac” bez zadnych konsekwencji z tego tytulu. Invention is cool :)

Nie mam nic przeciwko medytacji ale niech nikt sie nie ludzi, ze w ten sposob bedzie mu sie lepiej patrzylo lewym okiem niz prawym.(to prowokacja :) ) Ciagle bedzie tym samym osobnikiem o nieco zmienionej charakterystyce, ktora tak czy tak oceni otocznie.


Kochac siebie to kochac innych?

Jesli czlowiek nie kocha siebie ( inaczej mowiac nie akceptuje siebie takim jakim jest) trudno mu bedzie obdarzac uczuciem innych obojetnie kogo w zyciu spotka. Kto i jak potrafi okazywac uczucia oraz dzielic sie nimi zalezy glownie od jego wewnetrznych usposobien badz to nabytych jak i wrodzonych. Starajac sie obiektywnie patrzec na ten problem kazdy czlowiek ma inne predyspozycje ku temu. Jednym sie udaje utrzymac zwiazki partnerskie innym znowu to nie wychodzi nawet probujac kilka razy w zyciu. Glowna role gra tu mentalnosc osobnika. Kultura ma owszem duzy wplyw na poczynania ale jesli stoi ona w opozycji wobec wewnetrznego jak to sie mowi szumnie ego powoduje to w czlowieku wyrobienie calego spektrum dzialan obronnych bardzo czesto, jak dla mnie, widocznych  w zyciu codziennym. Nie chce sie tu zaglebiac w techniki jakimi poslugujemy sie by zredukowac dysonans poznawczy ale podam przyklad bardzo zreszta znamienny. Czesto wsrod ludzi z duzym juz bagazem doswiadczen w malzenstwie partnerzy posluguja sie slangiem okreslajac swoja ukochana osobe mianem moj/moja, moja stara/stary czy tez podobnie. Swiadczyc to moze o splyceniu wiezi uczuciowej lub obawie przed krytyka otoczenia. Sa oczywiscie wyjatki szczegolnie jesli chodzi o poczatkowa faze zakochania kiedy burza hormonow przytepia zdroworozsadkowe podejscie do rzeczywistosci. W tym okresie postepowanie osob zakochanych wydaje sie nierzadko irracjonalne dla obsrewatora zewnetrznego, ktory moze juz nie pamieta jak sie zachowywal w podobnej sytuacji badz tez jeszcze nie popadl w sidla "szalenstwa".

Konstrukcja psychofizyczna czlowieka zostala ustalona na drodze wielu dziesiatek tysiecy pokolen na drodze eliminacji cech, ktore nie mialy szansy na swoja reprezentacje w genach. Mam tu na mysli to, ze ludzka samoswiadomosc ma szanse dalszego rozwoju. Czlowiek nie wyksztalcil w sobie dostatecznie mozliwosci wgladu we wlasne ja poniewaz nie sprzyjaly i nie sprzyjaja ku temu warunki. Moze to sie zmieni za kilkaset pokolen kto wie. Niejednokrotnie pojawiaja sie proby wejscia w swoja nature ale polegaja one bardziej na spekulacji, idealizacji werbalnej, ja to nazywam snem na jawie. Taka kulawa wg mnie forma  wgladu jest tworzenie religii.  Najtrudniejsze w obserwacji na dzien dzisiejszy jest patrzenie z jak najwiekszym obiektywizmem. Jest to bardzo trudne kiedy ludzie nie maja w ogole pojecia, ze obserwuja. Tu na ratunek przychodzi kultura bycia w spolecznosciach gdzie jest dosc dobry przplyw informacji i czlowiek jako podmiot przyjmujacy te informacje z calym swoim inwentarzem. Druga trudnosc polega na tym i chyba to jest dla wielu z nas mur nie do przeskoczenia a mianowicie zaakceptowanie tych informacji i proba przelozenia ich na zycie doczesne.  Mam taka nadzieje, ze oswiata, nauka i nie tylko beda rozwijac w czlowieku co raz to lepszy mechanizm patrzenia na siebie takim jakim sie naprawde jest. Przeciez czlowiek to mlody gatunek i ma jeszcze duzo do zrobienia. Nasza cywilizacja techniczna (informacyjna) ma moze troche wiecej niz 200 okrazen wokol slonca. To bardzo niewiele w stosunku do calej reszty swiata ozywionego.


Policjant szczerosci ...

Chcialem sie zastanowic chwile nad szczeroscia i zaufaniem. To tak malo eksploatowany temat a przeciez szczerosc jest nam nieobca na codzien. Spotykamy wielu ludzi, rozmawiamy, wymieniamy poglady, zawieramy umowy mniej lub bardziej wiazace i w tych to wypadkach nieswiadomie, wrecz mechannicznie jestesmy owladnieci pewnym kredytem zaufania do osoby, z ktora dzielimy sie informacjami. Mamy wewnetrzna nadzieje,  ze osoba ta podzieli nasz punkt widzenia lub tez zgodzi sie na umowe zawarta w czasie rozmowy, lub tez sklonimy ja do wiekszej nam przychylnosci. Czy aby napewno takie postawienie sprawy jest czyste od podtekstu? Czy naprawde jestesmy szczerzy i ufni tak do konca? Niestety nie. Z biologicznego punktu widzenia nasza "szczerosc" jest limitowana tak jak i "zaufanie". Nigdy tak do konca nie otwieramy sie nawet przed najblizsza nam osoba. A jesliby nam przyszlo  naprawde na szczera spowiedz to nie mamy zadnej gwarancji czy czegos nie ukrywamy poniewaz moze to lezec gleboko w podswiadomosci. (Caly czas mam na mysli normalne funkcjonowanie bez gwaltownych wybuchow gniewu czy zlosci).

Mysle ze to obdarzanie spolecznosci naszym zauafaniem z "ograninczona odpowiedzialnoscia" a jednoczesnie palanie ufnoscia z duzym "limitem predkosci" jest niczym innym jak narzedziem kontrolno-weryfikujacym osoby z ktorymi mamy kontakt bezposreni lub posredni. Jestesmy tak skonstruowani by caly czs sprawdzac co kto "knuje" by wiedziec jak mamy sie poruszac w codziennej rzeczywistosci. Poprzez rozmowy i gesty oraz inne zachowania caly czas manipulujemy otoczeniem pilnujac wlasnych dazen by nic im nie zaszkodzilo. Wstrzykujemy odpowiednie dawki szczerosci pomojajac te ktore mogly by nam zaszkodzic. Swoiste rozmowy o niczym sa sonda dla nas z ktorej wyciagamy podswiadomie wnioski i na podstawie nich oceniamy osobe z ktora przebywamy. Majac wstepna ocene ustawiamy ja na wlasnej skali statystycznej obejmujacej korzysci i straty oczywiscie wylacznie dla samych siebie. Caly taki proces pozornie odbywa sie niemal mechanicznie lecz pozniejsze nasze zachowanie jest jak najbardziej swiadome. Jest to, jak najbardziej, metoda dostosowawcza pozwalajaca nam byc w srodowisku z jak najmniejszymi stratami dla naszych egoistycznych dazen i celow. Tak wiec szczerosc i zaufanie wcale nie jest takim niewinnym zachowaniem i wcale nie swiadczy o tym, ze ktos jest nam przychylny lub nie. Wewnetrzny policjant caly czas czuwa i jest zawsze gotowy by scigac tego kto przekroczy granice naszego zaufania przy pomocy gniewu, zlosci i czasami prawdziwej policji :) .


Logika i ezoteryka mozgu :)

Wszystko co robimy z soba wynika z tego, ze chcemy to robic, a wiec myslimy a potem wykonujemy. Czasami robimy cos wbrew sobie jakby automatycznie a to juz wynika z naszego instynktu samozachowawczego, np. cofamy reke przed goracym. Nie mozemy dzialac bez uprzedniego planu. Nawet kiedy cos wymaga szybkiej decyzji nasz mozg wykonuje ilestam set tysiecy operacji zanim przelozy sie to na dzialanie. Czyli najpierw odbieramy bodziec, przetwarzamy, podejmujemy decyzje a potem wykonujemy dzialanie. I to jest wlasnie prosta logika dzilania. Zaden czlowiek nie moze uciec od wlasnej logiki dzialania poniewaz tak dziala caly system, w ktorym sie znajdujemy. Bodziec, dzialanie i efekt. Mozna to przetrenowac uwaznie sledzac swoje reakcje co z gory powiem nie jest rzecza latwa, dla niektorych wrecz niewykonalna.  Po dzialaniu w ograniczonym podsystemie czlowiek majac duza mozliwosc analizy zazwyczaj poddaje efekt jaki nastapil refleksji, to znaczy zastanawia sie czy to co uzyskal jest dla niego dobre czy nie bardzo. To jest proces uczenia sie na tzw probach i bledach. Dzieki naszemu mozgowi wydaje sie nam, ze postepujemy jak chcemy. To takie male oszustwo naszego skarbu umieszczonego w naszych glowach, ale tak naprawde robimy to co mozemy w danej chwili zrobic a wynika to wlasnie z przetworzenia informacji i pozniejszej jej adaptacji. To, ze mamy takie wielkie mozliwosci wyboru wydaje sie nam czyms ponad materialnym i uduchowionym. Ulegamy zludzeniu, ze jestesmy zdolni do niezwyklych rzeczy iz mozemy podejmowac wiele roznych decyzji w zwiazku z jedna zastala sytuacja. Tak jednak nie jest. Sytuacje nigdy nie sa takie same poniewaz wszystko podlega dynamice i ta sama sytuacja po kilku ulamkach sekund juz taka nie jest. Jest podobna ale nie taka sama bo i czlowiek w nastepnej chwili tez juz nie jest taki sam.  Przyklad: proces starzenia. Ta dynamika zmian otoczenia wplywa na nasze zachowanie i na mysli, jestesmy niejako "zmuszani" przez otoczenie do szybkiej penetracji srodowiska i ciaglego dopasowywania sie don w kazdym ulamku czsau przemian.
Mozna to nazywac logika dzialania albo inaczej. Nie zmienia to faktu, ze my jako ludzie wciaz musimy- nawet jesli tego nie chcemy- ciagle rozwiazywac podstawowy problem jakim jest przetrwanie. Jestesmy zdeterminowani przez nasze cialo i otoczenie w jakim sie znajdujemy. Wychodzi na to, ze czlowiek jest robotem,  ktory jest jakby stymulowany czy wrecz sterowany z zewnatrz.  Nic bardziej blednego. Stanowimy nierozerwalna jednosc ze srodowiskiem bo z niego pochodzimy i w tym systemie przebywamy. Ulegamy zludzeniom wszechmocy tylko dlatego, ze nie jestesmy w stanie wszystkich informacji w sposob praktyczny wykorzystac a to z  bardzo prozaicznego   powodu,  nasz mozg chroni nas przed smiercia wynikajaca z jego przegrzania nadmierna praca. Przyklad: to sen, musimy spac czyli dac odpoczac mozgowi by mogl nalezycie i logicznie funkcjonowac w nastepy dzien.    Natura za nas postepuje wedlug wlasnej logiki i wszelkie proby jej obejscia przez czlowieka sa tylko mzonka.  Czlowiek moze poprzez intensywny trening  ograniczyc ilosc bodzcow docierajacych do jego swiadomosci ale nie moze sie uodpornic np. na fizyczna destrukcje. 
Oczywiscie nie musimy az tak dalece powatpiewac w nasze mozliwosci a ich z pewnoscia sa nieprzebrane ilosci. Kazdy z nas jest odrebna jednostka a to co nas laczy to duze podobienstwo i otaczajacy nas swiat . Kiedy zadbamy o to by polozyc kres cierpieniom jakimkolwiek i zaczniemy opiekowac sie bardziej o nasze srodowisko napewno bedziemy wowczas szczesliwsi i logika nie bedzie nam w tym przeszkadzala.


na roboczo...

Od dziecka czulem, ze cos jest nie tak z tym co mowia do mnie najpierw rodzice a potem inni dorosli i nawet moi rowiesnicy. Taki wrodzony sceptycyzm. Po wielu latach bladzenia stwierdzam, ze niczego nie mozna brac bez krytyki, ad hoc. Co nie znaczy, ze trzeba negowac z gruntu. Potrzebna jest idealna rownowaga do ktorej – co odkrylem rowniez w sobie nie tak dawno – jest mi bardzo daleko, przy czym jestem jak najbardziej tego swiadom. Musialem jedynie znalezc zrodlo tego co mna powoduje. W wiekszosci opracowan naukowych dopatrzylem sie okreslenia emocje – niech bedzie, jakas nazwa dla rozpoznania problemu jest potrzebna by inni nie rozbili sie nosem w niewiadomym. Dalej doswiadczalnie zaczalem badac owe, swoje emocje i starac sie byc szczerym wobec siebie co jest rzecza naprawde trudna i slabszym charakterom tego nie polecam. Doszedlem do wniosku iz czlowiek, kazdy z reszta, jest identycznie skonstruowany emocjonalnie a rozni sie od innego wylacznie sinusoida ich natezen. Wiec jeszcze dalej idac nie mozna uciec od emocji nawet poprzez medytacje poniewaz sama medytacja wynika z emocji i jest emocja tylko o innym skoku na wykresie tychze. Na dzis dzien takie jest moje stanowisko. Potwierdza sie to miedzy innymi tu na blogu patrzac w jaki sposob pisza do siebie adwersarze i jakie teksty, o jakich tresciach sa tu zamieszczane. Dodam na koniec jeszcze raz, ze wynika to z mojego wrodzonego sceptycyzmu co wcale nie znaczy iz moje zdanie nie zmieni sie. Moja rada oczywiscie dla siebie samego to najwazniejsze nie zasmiecac pamieci bo jesli stanie sie smietnikiem moja swiadowmosc siebie i otoczenia rowniez stanie sie smietnikiem. Na marginesie dodam, ze wyczuwam jak z reszta na wszystkich blogach i wogole w zyciu codziennym, emocjonalna rywalizacje. Wedlug stanowiska nauki jest to jak najbardziej normalna cecha czlowieka, ktora drzemie w naszym gadzim mozgu. Czy tak jest naprawde? Nie wiem. Wiem jedno, mam w sobie rowniez takie emocje wiec skads musza pochodzic i podejrzewam, ze nie spadly mi z przyslowiowego nieba.