Po przeczytaniu paru komentarzy prasowych i opiniii wysnula mi sie tka refleksja dotyczaca kondycji emocjonalnej naszego spoleczenstwa nad Wisla. Zastanawia mnie dlaczego zawsze po odniesieniu sukcesu przez naszego ziomka na arenie swiatowej w naszych opiniach opisujacych zachodzace zjawiska nastepujace po sobie wyziera rozgoryczenie i dezaprobata? Dlaczego nie potrafimy uszanowac we wlasnej swiadomosci faktu, ze juz sam start w F1 jest olbrzymim sukcesem? Na te pytania musza odpowiedziec sobie wszyscy, ktorzy maja slaba wiare przedewszystkim w siebie i kazdy objaw sukcesu innych probuja redukowac by poczuc swoja wyzszosc. Tylko nad czym?
ps: Oczywiscie to nie dotyczy wylacznie sportu. Ma to swoje odniesienie do wszystkiego co robimy na codzien w kazdej sekundzie zycia. :)