Stanalem kiedys na teczy slonecznej
Blyszczacej swierzoscia, kojacej zapachem
Kolory zrodlane i wyrazne jak prawda
Blekit to wolnosc i nieba kopula
Czerwien sercem bila natchnionym
Zolc zazdrosna strzegla tajemnic
Zielen w nadzei czekac czekala
Roz o milosci spiewal piosenke
Wsrod oranzu motyle pierzchaly
Taniec kolorow i wsrod nich ja
Upojony radosny tanczylem
Kiedys za malo mi bylo tego
Wzialem do reki barwna wiazanke
I mieszac poczalem szalony palete
Zielen z czerwienia , roz z blekitem
I zolc zazdrosna z oranzem
Lecz kolorow nowych nie bylo
W szarosc sie zlalo to towarzystwo
Zlekniony swoim zuchwalstwem
Wytrzec zachcialem swoja pomylke
Niestety pod triada zmieszana
Wyjrzal nijaki czarny ponury
Do dzis wymazuje czern z obrazu
A teczy juz nie ma, czy juz nie bedzie???
Teraz z nadzieja czekam w rozterce
By swa pomylke naprawic co rychlej
Kto mi pomoze rozwiazac zagadke
Jak poukladac tecze platek za platkiem?
odkurzone :))