Szedł spóźniony romantyk. Niósł walizkę z wierszami.
Walizka mu się rozsypała
I wszystkie wiersze wypadły...
Wiatr je rozniósł, mgła je rozszlochała
Atmosferyczną kurzawą -
Wiersze buntu przeciw sobie i światu,
Wiersze wyznań z kwiatami i bez kwiatów,
Wiersze, które miały być sławą,
Kiedyś heroiczne, dziś przeklęte,
Kiedyś proste, dziś niepojęte...
Rozsypało się wszystko, rozwiało
I przepadło, jak bijąca w życie
Przekora.
Był zmierzch, a nazajutrz o świcie
Ostała się na drodze jedna, jedyna
Ocalona metafora:
Była w kształcie liliowej gałązki
Bzu, śpiącego na listkach zieleni.
Ktoś ją znalazł. Schował do kieszeni.