kiedy siedzę tak przy oknie
czuję powiew nieszczelności
zamykając powiek dłonie
wracam myślą do obietnic
których sensem było - my
taniec palców po Twej twarzy
jak ocean rozszalały
pieszczą usta roztęsknione
powracając na początek
Twoich oczu - roześmianych
drogi krętej - obwodnice
wciąż zacieśniam uczuciami
bez wahania idę w ogień
najpiękniejszych wspólnych chwil
które dawno już - za nami
wyrzeźbiony Twoją wiarą ukrywam twarz przed codziennością
niekochany
הצטרף:
"Kiedy następnym razem zaczepisz mnie choćby o milimetr pomyśl o dniach w których będę szukał spokoju"
na rozluźnienie palców
zapisanych lat marzenie
w jednej chwili zaprzestane
dziś poniosę oczu brzemię
wokół Ciebie budowane
czas ucieka bezszelestnie
brodzić karze we wspomnieniach
jednym zdaniem zachwyceni
czują jak się marskość wdziera
chwilą sekund niespokojni
to minutą zakrzątanie
ponad tydzień już bez słowa
po miesiącu zapomniani
jeszcze strzępek uczuć- worek
w jednym słowie- dramatyzmem
i choć kocham całym sobą
Tobie to już dawno zbrzydło
ironią było długie proszenie o każdy dzień godzinę minutę... sadyzmem spanie w dłoni z telefonem i modlitwa ...
w jednej chwili zaprzestane
dziś poniosę oczu brzemię
wokół Ciebie budowane
czas ucieka bezszelestnie
brodzić karze we wspomnieniach
jednym zdaniem zachwyceni
czują jak się marskość wdziera
chwilą sekund niespokojni
to minutą zakrzątanie
ponad tydzień już bez słowa
po miesiącu zapomniani
jeszcze strzępek uczuć- worek
w jednym słowie- dramatyzmem
i choć kocham całym sobą
Tobie to już dawno zbrzydło
ironią było długie proszenie o każdy dzień godzinę minutę... sadyzmem spanie w dłoni z telefonem i modlitwa ...
(nie)jawnie
Gdybym umiał tak pisać
jak Ty spoglądasz na kwiaty
słowa byłyby żywą ikoną
dokonań w czasie zapisanych
Gdyby kształt i kolor kolor liter
był choć w części jak Twe spojrzenie
rozkradałbym serca kobiet
przecinkiem nie w porę postawionym
Lecz gdybyś Ty mnie spotkała
a ja zapach Twych włosów poznał
zasępiony na długie godziny
próżno szukałbym powietrza...
Łatwiej z bladości uczynić kolor... niż tęczy obraz na słowa przełożyć
jak Ty spoglądasz na kwiaty
słowa byłyby żywą ikoną
dokonań w czasie zapisanych
Gdyby kształt i kolor kolor liter
był choć w części jak Twe spojrzenie
rozkradałbym serca kobiet
przecinkiem nie w porę postawionym
Lecz gdybyś Ty mnie spotkała
a ja zapach Twych włosów poznał
zasępiony na długie godziny
próżno szukałbym powietrza...
Łatwiej z bladości uczynić kolor... niż tęczy obraz na słowa przełożyć
rozkwitłości sen zatrzymany
szukając Twego oddechu
zamykam oczy,
szukając twego spokoju
zamykam dłonie...
koloryzując dzień
szukam Twego spojrzenia
wsłuchując się w bicie serca
otwieram usta...
każdego dnia otwieram serce
każdej chwili rozpalam nadzieje
błądząc pomiędzy uśmiechem
odgaduję Twe imię ofiarując swój spokój...
skradam Twe spojrzenie
gwiazdy zawstydzając
okruszki mego ciepła
właśnie Tobie dając...
spowiadam się chwili
wyjść z podziwu nie mogę
że to właśnie Ty
przekraczasz mą drogę...
tęsknie tak uparcie
płonę tak bezwstydne
czekam każdej chwili
tonąc bez Twej dłoni...
im bliżej nieba tym dalej rzeczywistości
zamykam oczy,
szukając twego spokoju
zamykam dłonie...
koloryzując dzień
szukam Twego spojrzenia
wsłuchując się w bicie serca
otwieram usta...
każdego dnia otwieram serce
każdej chwili rozpalam nadzieje
błądząc pomiędzy uśmiechem
odgaduję Twe imię ofiarując swój spokój...
skradam Twe spojrzenie
gwiazdy zawstydzając
okruszki mego ciepła
właśnie Tobie dając...
spowiadam się chwili
wyjść z podziwu nie mogę
że to właśnie Ty
przekraczasz mą drogę...
tęsknie tak uparcie
płonę tak bezwstydne
czekam każdej chwili
tonąc bez Twej dłoni...
im bliżej nieba tym dalej rzeczywistości
barykada
na sercu róże wbrew przeznaczeniu,
zamknięta w dłoni ust Twoich przestrzeń
zachrypły w czasie smak pocałunków
ukrywa w dłoni tęsknotę serca...
robię krok naprzód, po czym się cofam
to jakby całować zalotnie od nowa
a potem idę z piersią rozpierzchłą
trzymając w dłoni miłości władzę...
pobity w boju, tarczą zgaszony
błądzę myślami, słów kąski małe
zegar wybija kolejny krwotok,
po którym oczy Cię wymyślają...
dotknąć próbuję, łapiąc powietrze
wcale pojęcia o końcu nie mając ?!
i tak się rozglądam wokoło siebie,
gdzie jest ta nić co serce zszywała...
a potem patrzę daleko przed siebie
nie dowierzając pustce co przy mnie stoi
i choć wyciągam dłonie na próżno
są takie chwile gdy w lęk się stroję...
Contra spem sperare audeo [wbrew nadziei ośmiela się mieć nadzieję]
zamknięta w dłoni ust Twoich przestrzeń
zachrypły w czasie smak pocałunków
ukrywa w dłoni tęsknotę serca...
robię krok naprzód, po czym się cofam
to jakby całować zalotnie od nowa
a potem idę z piersią rozpierzchłą
trzymając w dłoni miłości władzę...
pobity w boju, tarczą zgaszony
błądzę myślami, słów kąski małe
zegar wybija kolejny krwotok,
po którym oczy Cię wymyślają...
dotknąć próbuję, łapiąc powietrze
wcale pojęcia o końcu nie mając ?!
i tak się rozglądam wokoło siebie,
gdzie jest ta nić co serce zszywała...
a potem patrzę daleko przed siebie
nie dowierzając pustce co przy mnie stoi
i choć wyciągam dłonie na próżno
są takie chwile gdy w lęk się stroję...
Contra spem sperare audeo [wbrew nadziei ośmiela się mieć nadzieję]