W pewnym kraju - od niedawna,
Nastąpiła farsa jawna,
Kiedy prezes został panem,
Pleban był... i jest plebanem...
Wójta wzięli wspólną zmową;
Wójta... a raczej wójtową.
Wymyślili razem sprytnie,
Że numeru nikt nie wytnie
Paczce do rządu wybranej,
Bezwzględnie panu poddanej,
A pan - choć jednym kolanem;
Przyklękuje przed plebanem.
Wóz zwany krajem chwycili,
Koła w górę odwrócili
I wóz jechać przestał raczej,
Ale miało być inaczej,
Niż za poprzedniego rządu;
Teraz chcą się pozbyć sądu.
Sąd ten zwie się trybunałem,
Ale dla nich jest banałem,
Reliktem wrogiej przeszłości...
Często pękają ze złości,
Rozpiera rządzenia żądza;
A sąd ten śmie ich osądzać.
Wyroków więc nie drukuje
Wójtowa - drukarkę blokuje,
Pan z plebanem lamentuje,
Telewizja przyklaskuje,
Bo pan swoją ma - rządową;
Pleban zaś ma wyznaniową.
Dobrze im się współpracuje,
Pisarz wszystko podpisuje,
Pisarz... prezydentem zwany,
Ale wierny i poddany,
I tak sobie rozprawiają;
A naród? W...iecie gdzie mają.
Bogusław Kilar