odwracam się zalotnością spojrzenia
długich rzęs przyprószonych znudzeniem
drżącymi opuszkami maluję uśmiech
wciąż zbyt matowy w ostatecznej konfrontacji
z upojeniem zanurzam się w cynizmie
rozkosznie otulającym mój egoizm
koniuszkiem szeptu zakradam się
ku twoim myślom przepełnionym pragnieniem
wygładzam pseudomiłością wszystkie rysy
tak bezczelnie wyryte przez namiętność
i w podzięce kroplą tequili doprawiam herbatę
bo tylko ona może być twoja