Samochód jest dobrem absolutnym. Bo nie dosyć, że daje niezależność, to ten, który mam, jest moim wymarzonym modelem. Jeżdżę bezpiecznie, za kierownicą myślę logicznie i strategicznie.
Mój Narzeczony twierdzi, że jeżdżę za wolno i zbyt asekuracyjnie.
On sam, jak każdy mężczyzna, jeździ bardzo agresywnie: klnie, trąbi, gwałtownie hamuje, mści się na kierowcach, którzy go wyprzedzają, pokazując im palec i mrugając światłami…
Wczoraj Narzeczony zaproponował, że w ramach prezentu na Dzień Kobiet, pokaże mi jak jeżdżą „ prawdziwi kierowcy”. Kazał mi wsiąść do mojego samochodu i jechać za jego autem, bacznie obserwując wszystkie jego manewry na drodze.
No i zobaczyłam… Popisując się sam przed sobą, ruszył z brawurą, trąbił, mrugał światłami, przyspieszał, zwalniał z piskiem opon…
Ale jak już trzeci raz zmienił pas, zajeżdżając mi drogę i bez kierunkowskazu skręcił w lewo, to ja już wtedy nie wytrzymałam… Odłożyłam pilniczek do kosmetyczki, przerwałam pisanie sms-ów do przyjaciółki, złapałam druga ręka kierownicę i …. w domu byłam pierwsza.
I sami powiedzcie, czy mężczyźni są dobrymi kierowcami ….