Dziś są moje urodziny.. tak, mam tyle lat ile mam i kolejne depczą mi po piętach. Patrząc dziś w lustro- i kilka dni wcześniej na fotografię rodzinną- skonstatowałam, że w moim wieku, moja mama miała już męża, dwójkę dzieci, dom i pracę.. a co mam ja? ...nieromantycznego chłopaka, komputer i rejestr w urzędzie dla bezrobotnych.. bez planów na jutro, bo z czego snuć plany? Ostatnimi czasy nie mogę spać. I nachodzą mnie myśli- wizje, co by się stało gdyby? odrzuciłam tamtą drogę, bo wydawała mi sie nieprzyszłościowa (jakże groteskowo śmiesznie to brzmi teraz w moich wspomnieniach), wydawało mi się, że brodzę w miejscu.. i zrobiłam skok. I teraz mam wrażenie, że jestem zawieszona w strefie amilarnej. Za mną stoi solidny kawał czasu, a ja jestem dzieckiem niepokoju. Dzieckiem burzy, wilczej zamieci i zmiany w ustroju. Dzieckiem co nic nie wie o swojej przyszłości. zrodzonym w ciemnej godzinie zwątpienia, w gwiazd słabej poświecie blasku.Wciąż dzieckiem.. a dawno powinno być matką jutra.. Ja. Co zamiast serca ma obłok..
http://www.youtube.com/watch?v=xGXz_bLnm3A
I czasem chciałabym podzielić się czymś wesołym. Ale gdy spotyka nas szczęście nie myślimy by o tym wszystkim oznajmiać. nie mamy czasu- pławimy się w radości. Bo jest jej dziś tak mało. Bo jest cenna jak pył ze skrzydeł wróżek.. gdyby życzenia miały moc sprawczą mogłabym dostać nawet bilet do Hogwartu (mimo swoich lat nie przestaję wierzyć w bajki. I w magiczne stwory. W niektóre niestety nie mogę już wierzyć, choć bardzo bym chciała. na przykład w Mikołaja. Chciałabym wierzyć w Mikołaja. Nawet w Wiedźmikołaja. To oszczędzałoby mi wydatków na prezenty..). Tak, przytrafiły mi sie dziś miłe chwile. I będą moim promykiem radości. Gdyby tylko zamieć nie była tak nieprzyjazna..