feldmarszal

 
قام بالانضمام: 2008-02-04
✌ ✌ — ✌
النقاط167أكثر
المستوى التالي: 
النقاط المتبقية: 33

2010, 2011, 2012... Koniec? cz. I

Skończył się rok 2009. Oznacza to, że coraz bliżej nam do roku 2012,

który już dziś można okrzyknąć najbardziej medialnym rokiem (obok roku 2000) w historii,

mimo że jeszcze się nie rozpoczął. Wszystko to za sprawą licznych przepowiedni,

które głoszą, że w 2012 świat się skończy...

Armagedon

W roku 2012 atmosfera naszej planety stanie w płomieniach.

Bieguny magnetyczne zamienią się miejscami i Ziemia zacznie obracać się w przeciwnym kierunku. Podziemne wstrząsy o niespotykanej sile zniszczą miasta, drogi,

tamy i wszystkie inne dzieła rąk ludzkich.

Europa i Ameryka przesuną się aż do strefy polarnej.

Gigantyczna fala tsunami pokryje całą planetę, zabijając miliardy ludzi.

- Taką wizję w swojej książce przedstawia Patrick Geryl.

Autor opiera ją o proroctwa Majów i Egipcjan,

którzy przewidywali wydarzenia zmieniające oblicze świata właśnie

na przełomie nowego tysiąclecia.

Jako dokładną datę ostatniego dnia świata podaje się 21 grudnia 2012,

ponieważ kalendarz Majów kończy się właśnie na tym dniu.

Majowie często bywali precyzyjni w swoich obliczeniach.

Potrafili bardzo dokładnie obliczać nie tylko zaćmienia Słońca czy Księżyca,

ale nawet zderzenia Ziemi z planetoidami.

Czy i tym razem się nie pomylą?

 

Podobne wydarzenia przepowiadał Nostradamus,

według którego na przełomie tysiącleci nastąpi nowy okres w dziejach ludzkości.

Wielu interpretatorów jego centurii uważa,

że wielki jasnowidz przewidywał zmianę biegunów ziemskich,

co ma spowodować katastrofalne wręcz skutki. Nostradamus ostrzega nas również przed trzecią wojną światową. Wg niego ma ona wybuchnąć gdy,

"Z nieba zstąpi Pan Grozy"

oraz,

"Na niebie widziany będzie ogień ciągnący za sobą iskrzący się ogon".

Znawcy tematu interpretują ten ogień jako kometę lub planetę,

która ma zderzyć się z Ziemią.

Astronomowie na 2012 rok przepowiadają jednak hiper-aktywność Słońca,

której szczyt przypadać ma właśnie 21 grudnia.

Czy o to chodziło Nostradamusowi?

c.d.n.

 


VPoker, Sloty czy BlackJack są dalej ?

Jeżeli logujesz się przez stronę GD :D

http://www.gamedesire.com/  to masz na dole w prawym narożniku logo POKER4CHIPS.

klikając na to logo masz wejście na      http://www.poker4chips.com/

tam się zaloguj tak samo jak dotychczas i masz gry które zniknęły .

Dalej to samo co było ?

Porównaj do kogo należy strona poprzednia i obecna:D

Copyright © 2004-2009 Ganymede

Copyright © 2010 Ganymede Entertainment Ltd

Czy nie jest to bliźniacza stronka ?

Powodzenia w Nowym Roku 2010  :D

 


Paradoks kłamcy - Paradox odwieczny . Paradoks kata .

Kłamca kiedy mówi prawdę to kłamie, czy mówi prawdę? A kłamca który kłamie , że mówi prawdę?

Co myślicie na temat tych paradoksów ?

Paradoks kata :D

Ten parados polega na tym że:
Sąd mówi więźniowi: zostaniesz powieszony w następnym tygodniu, ale dokładny dzień egzekucji będzie dla Ciebie zaskoczeniem.

Więzień odpowiada: nie możecie mnie w takim razie powiesić w niedzielę, gdyż skoro mam być powieszony do końca następnego tygodnia, w niedzielę nie byłbym zaskoczony, że mnie wieszacie. Skoro tak, to nie możecie mnie powiesić również w sobotę. W sobotę wiedziałbym bowiem, że nie możecie mnie powiesić w niedzielę, tak więc egzekucja w ogóle by mnie nie zaskoczyła. Ale jeśli nie możecie mnie powiesić ani w sobotę ani w niedzielę, to nie możecie mnie powiesić również w piątek. Kontynuując to rozumowanie - nie możecie mnie w ogóle powiesić, gdyż egzekucja w żaden dzień nie będzie dla mnie zaskoczeniem.


Więzień zostaje powieszony w środę, ku swojemu ogromnemu zdumieniu.


Sąd miał zupełną rację, pomimo że więzień wytknął mu sprzeczność.


Paradoks ten można wyrazić (zachowując jego esencję) znacznie prościej: sąd mówi więźniowi - więzień nie może wiedzieć, że to zdanie jest prawdziwe.


Więzień zastanawia się: Przypuśćmy, że mogę logicznie dojść do tego, że zdanie to jest prawdziwe. Wtedy będę wiedział, że jest prawdziwe, a więc będzie fałszywe. Załóżmy więc, że mogę udowodnić, że zdanie to jest fałszywe. W takim razie nie mogę wiedzieć, że jest prawdziwe, więc zdanie staje się prawdziwe. W takim razie dostrzegam tu wewnętrzną sprzeczność.


Zebrani słuchają mowy więźnia i nie mają wątpliwości, że więzień, nie wie, że to zdanie jest prawdziwe. Sąd ma wobec tego zupełną rację, pomimo że więzień twierdzi, że znalazł w tym zdaniu sprzeczność.


Paradoks ten (podobnie jak i wiele innych) jest w istocie podobny do paradoksu kłamcy. Sąd wygłasza tezy, które wszyscy poza więźniem potrafią udowodnić. Więzień zaś nie potrafi, gdyż odnoszą się one do niego samego, a ściślej do możliwości przeprowadzenia przez niego rozumowania na temat owych tez.

 

Paradoks kłamcy :D

Paradoks Epimenidesa zwany także paradoksem kłamcy czy paradoksem Eubulidesa mówi o niemożliwości zdefiniowania pojęcia prawdy w obrębie języka, do którego to pojęcie się odnosi.

Paradoks (pozbawiony historycznych kontekstów) brzmi następująco: Pewien człowiek twierdzi: ja zawsze kłamię. Jeśli zadamy sobie pytanie, czy jest on kłamcą czy też twierdzi prawdę dojdziemy niechybnie do sprzeczności. Jeśli kłamie, to stwierdzając ja zawsze kłamię wypowiada prawdę, a więc nie jest kłamcą. Jeśli natomiast twierdzi prawdę, to znaczy, że kłamie, bo to oznacza wypowiadane przez niego zdanie.

Źródłem paradoksu jest fakt, że kłamca usiłuje wypowiedzieć zdanie na temat języka, w którym to zdanie wypowiada. Podobna przyczyna stoi m. in. za sprzecznością paradoksu klas samozwrotnych oraz paradoksu Berry'ego.

Paradoks ten można uznać za wyjściowy dla całej grupy paradoksów jak chociażby dla "paradoksu kartki papieru". Polega on na napisaniu na jednej stronie kartki papieru zdania "Zdanie na przeciwnej stronie kartki jest prawdziwe" natomiast na drugiej "Zdanie na przeciwnej stronie kartki jest fałszywe", lub:

"Poniższe zdanie jest fałszywe.

Powyższe jest prawdziwe."

Próbując rozstrzygnąć prawdziwość tych zdań dojdziemy do podobnych sprzeczności jak w paradoksie kłamcy.

Paradoks kłamcy obejść próbowali m. in. Bertrand Russell poprzez swoją teorię typów oraz Alfred Tarski w swoich rozważaniach nad semantyką.

Antynomia w zdaniach są wynikiem stosowania "ubogiej" logiki, czy też używanego języka - jak to zauważyli pozytywiści logiczni.


Kupiłeś już karpia ? Prezenty masz dla najbliższych ?

 

Jaki jest najlepszy przepis na bożonarodzeniowego karpia ?

Może tutaj znajdzie się ktoś, co poda coś nietradycyjnego, ale naprawdę smacznego jak tego karpia przyrządzić i  podać na  wigilijny stół ?

%%GD_PHOTO_ID%4813341%l%x1Z%%%%GD_PHOTO_ID%4813347%l%x1Z%%

 

 

Jakie są najlepsze prezenty dla najbliższych i co najczęściej kupujemy na taki tą okazję, aby było że to przyniósł MIKOŁAJ pod choinkę :D ?

 

 

%%GD_PHOTO_ID%4813350%l%x1Z%%

Najciekawsze przepisy zostaną nagrodzine :D:D:D


Logika nie jest królową gier ?

 

Hazard zabija życiową pustkę. A hazardziści wierzą, że to nie ślepy traf, lecz magiczna siła rządzi wygraną.

 

Przegrywa raz, drugi, piąty, dziesiąty. Powinien wstać od stolika, uciec od maszyny, jedno- czy wielorękiej. Tak nakazywałaby logika. Lecz logika nie jest królową gier.
Przegrywając - jak zaobserwował badacz hazardu Mark Dickerson - gracze zwiększają stawki, licząc, że odrobią straty. Ci, którzy nie są jeszcze po uszy w nałogu, dochodzą w końcu do wniosku, że dość marnowania pieniędzy i rezygnują z gry. Nałogowcy nie są w stanie tego zrobić. Im częściej przegrywają, tym grają zawzięcie. Porażki w widoczny sposób napędzają ich bardziej niż sukcesy, zwłaszcza gdy zaczynali grę w złym nastroju. Zatracają się w grze - czymś, czego ani dotknąć, ani połknąć nie mogą, co dzieje się w powietrzu - między nimi i jakąś maszyną, nie tak jak alkoholicy i narkomani, którzy mają fizycznie swoje prochy, płyn w kieliszku i swoje straszne nagrody- odlot i pijacką euforię.

 

Po orle reszka

Zamuliło im mózg? Coś w tym sensie. Nasze oceny, że coś się stanie lub nie i jak często się stanie, w dużym stopniu zależą od tego, co nam podpowiada pamięć. Bez selekcji. Serwuje, co ma pod ręką. Im łatwiej sobie przypominamy zdarzenia, przedmioty, hasła, tym bardziej wierzymy, że są one możliwe i wcale nie tak rzadkie, jakby się wydawało. To nie głupota. Totek by zbankrutował, gdyby grali w niego sami głupcy.

Tak złudnie wnioskuje nasz mózg, a my się temu poddajemy: miło jest, gdy mózg pomyśli przede wszystkim o wygranej, nawet mając w pamięci, że to jeden kupon na ileś tam kuponów. Jeden z graczy powiedział kiedyś badaczowi hazardu Edmundowi Berglerowi: Mam nadzieję przekonać pana, że hazard to zajęcie racjonalne, choć ryzykowne. Już jako milioner zaproszę pana kiedyś do mojej rezydencji przy East River. Naukowiec nigdy zaproszenia nie otrzymał.

Badacze hazardu zauważyli, że gracze przegrywający - w miarę narastania swej czarnej serii - zaczynają podwyższać stawki. Bo przecież zła passa musi minąć. Może za następnym rozdaniem, w kolejnej próbie. Nie może być tak, że stale się przegrywa. Grający w ruletkę są na przykład zdania, że po serii jednakowych zdarzeń muszą nastąpić zdarzenia przeciwne. Jeśli więc koło zatrzyma się po wielekroć na kolorze czerwonym, trzeba obstawić czarny. Podobnie przy wyrzucaniu monety zakłada się, że odwraca się ona na jednakową liczbę orłów i reszek. Lecz sądzi się na tej podstawie, że po orle powinna nastąpić reszka, a nie po raz kolejny czy któryś tam - orzeł, bo z natury rzeczy orły i reszki mają być reprezentowane naprzemiennie.

 

Iluzja kontrolowania

Grający skłonni są więc sądzić, że ruletką czy inną maszyna nie kieruje ślepy traf, jak jest w istocie, lecz pamięta ona jakby kolejność kolorów na kole, że funkcjonuje systemowo. I otóż gracz powinien ten system podpatrzyć. Jeśli będzie wytrwały, w końcu mu się to uda i nareszcie powetuje sobie wszystkie przegrane.

Ellen Langer nazwała przypisywanie sobie siły sprawczej w zdarzeniu, które przebiega bez żadnych reguł i w sposób absolutnie losowy, iluzją kontrolowania. W hazardzie, ale także poza nim, pod wpływem tej iluzji zaczynamy szukać przewidywalności tam, gdzie jej wcale nie ma. Ktoś, kto w ciągu kilku kolejnych dni znalazł piękne bursztyny na plaży, sądzi, że jutro znajdzie je znowu.

Iluzja kontrolowania, jeśli człowiek się jej poddaje, może być niebezpieczna. Oto ktoś spłacił kredyt tylko dlatego, że spadło mu jak z nieba mieszkanie po cioci. Bierze więc następny, bo musi się stać coś równie dobrego. Nie ma żadnej obawy, że z tym drugim sobie nie poradzi.

 

W eksperymencie Willema Wagenaara hazardziści odpowiedzieli, że o wyniku w grze decyduje w 18 proc. przypadek, w 37 umiejętności, a w 45 proc. szczęście. Tajemnicza siła, która sprzyja graczom, gdy wygrywają, a na którą nie ma się wpływu. Najważniejszą sprawą w grze - święcie wierzą gracze - jest wyczucie, kiedy szczęście ich opuszcza. Powinno się wtedy natychmiast odejść od maszyny. Choć przecież zwykle nie odchodzą. Wierzą, że przełamią złą passę, bo nie można wciąż tylko przegrywać. I że szczęście się znów uśmiechnie. I tak w kółko.

 

Co sprawia, że jedni grają, piją, palą w granicach uważanych za rozsądne, a inni, czasem bardzo szybko, wpadają w uzależnienie? Przesądza o tym zapewne rodzaj struktury psychicznej, podatnej lub odpornej na nałogi. Roy Baumester jest zdania, że w przeciwieństwie do alkoholików nałogowi gracze mają wysokie poczucie własnej wartości. Lubią współzawodniczyć i pociągają ich wyzwania. Wygrane jeszcze bardziej wzmagają to poczucie.

Jeśli przegrywają, mocno się ono obniża, więc chcą je odzyskać przez wygraną. Zły nastrój popycha ich do dalszego grania, które ma stanowić lekarstwo na ten nastrój. Tak więc i wygrane, i przegrane motywują hazardzistę do dalszej gry.

Badacze hazardu są zdania, że wysokie poczucie wartości, często nieuzasadnione, kłóci się z tym, czego gracz doświadcza w życiu poza salą gier. A tu często pustka i niepewność, nuda, frustracja. Czekanie na wygraną sprawia tymczasem, że doświadcza się wreszcie intensywnie, przenikliwie życia, istnienia na przekór trudnej, bo byle jakiej codzienności, która przesypuje się przez palce jak piasek albo zalega dzień po dniu jak beznadziejny muł. Brak grania jawi się dla nałogowca jak śmierć psychiczna, a hazard - życiem jedynie prawdziwym.

 

Nałóg jak liszaj

Niesłychanie ważna w powstawaniu nałogu jest dostępność maszyn do gry. Jeśli ich nie ma na każdym kroku, jak teraz w Polsce, trzeba gdzieś pojechać. Nałogowiec pojedzie do maszyny na drugi koniec miasta. Ale adept - nie zawsze. Chyba że przekroczył pierwszą barierę: tęskni za maszyną i atmosferą grania. Producenci dekorują ją malunkami, światłami, wprowadzają dźwięk i szybko zmieniające się sytuacje.

Adept kasynowy też zaczyna tęsknić za przybytkiem - gdzie przyćmione światła, elegancja, brak zegarów, zasłonięte okna, brzęk wysypujących się monet. Czas stanął, niech oni grają jak najdłużej (choć trzeba przyznać, że wiele kasyn na Zachodzie ma obowiązek świadczenia pomocy psychologicznej nałogowcom i dotrzymuje zawartej z nimi umowy, żeby ich do kasyna nie wpuszczać). Nałogowcom te wystroje w kasynie są już niepotrzebne. Zostaliby i na gołym betonie.

W Europie gra coraz więcej ludzi; badania pokazały, że najliczniejsza grupa hazardzistów wywodzi się z niskich warstw społecznych - to robotnicy, emigranci, a nawet bezdomni. Hazard uważa się za przypadłość męską (kobiety mają mniejszą podatność na iluzję kontrolowania). Ale i one coraz częściej garną się do ostrej gry. W Ameryce, gdzie kłopoty z hazardem są bodaj największe na świecie, stwierdzono, że np. w Nevadzie wśród członków Anonimowych Hazardzistów kobiety stanowią połowę.

Grają dzieci, osoby w średnim wieku i coraz częściej emeryci, dla których to złudny sposób na zwiększenie emerytury, lecz przede wszystkim – dreszcz emocji w stygnącym życiu. Ocenia się, że jeden, dwa procent dorosłej populacji to hazardziści nałogowi, a dwa, trzy procent to tacy, którzy są już na progu uzależnienia.

Hazard rozszerza się jak liszaj. Był, jest i będzie. Ale nie musimy sprzyjać rozłażeniu się liszaja.