Stanął w połowie kroku
jak, by go ktoś uziemił,
gdy dostrzegł ją na schodach
przybytku Melpomeny.
Nie ruszył z miejsca,chociaż
ostatni dzwonek dzwonił
wzrokiem powolne kroki
wśród morza ludzi gonił.
Rozumu chciał się radzić,
lecz w głowie rządził mętlik
nic się już nie liczyło
nawet Madame Butterfly.
Jak pies jej tropem ruszył
blond włosem urzeczony
piękno jak gąbka chłonął
urodą zniewolony.
Wtem rzuciła spojrzenie
spod długich rzęs kobierca
przedziwną odczuł błogość
ustała akcja serca.
Pośpieszyła z pomocą
jej ciepły oddech poczuł
ratunku krzyknął tonąc
w niebieskiej toni oczu.
Kiedy do domu wracał
opery nie żałował
cieszył się w końcu przecież
ze "Sztuką" też obcował.
Idol