Jako bestia w stalowe zakuta kajdany
Co schwytana podstępem do tchu
ostatniego
Miota się wściekle i w gniewie i w
rozpaczy
Trwoni siły, oczu szuka łowcy wrogiego
Tako dusza moja raniona ze stron wielu
Nigdzie bezpiecznego schronienia nie
znajduje
Ale groźbą zagłady przyparta do muru
Wyczerpana, bezradna śmierci wyczekuje
Jakie imię łowcy? Z jakiego jest narodu?
Czy w ofiarę swoją długo się wpatruje?
Wybrał mnie jednego, lecz z jakiego
powodu?
Będzie zdzierał skalpy, trofea
drogocenne
Ze swych ofiar martwych zaplątanych w
sidła
Ze swych ofiar martwych, tych złapanych
podstępnie